poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 13

        - Dobrze Hagridzie, możesz już iść. A wy chodźcie ze mną do mojego gabinetu. - kamień spadł mi z serca, już myślałam że pójdą do Dumbledoera. Chłopcy chyba też się tak poczuli bo uśmiechnęli się do siebie półgębkiem. Bez chwili namysły ruszyłyśmy z Amanda za Filchem, bliźniakami i Lee. Ten jego "gabinet" okazał się starym składzikiem, z biurkiem, szafą, krzesłem i kominkiem. Niestety był tak mały, że ja z Andą już byśmy się  nie pomieściły i nawet nie miałybyśmy gdzie się schować, więc zostaliśmy na zewnątrz ukryte za posągiem jakiegoś grubego czarodzieja.Woźny na szczęście nie domknął za sobą drzwi i było wszystko słychać.
- Dumbledoer nie będzie zadowolony jak się dowie, że byliście w Zakazanym Lesie - zaczął swoim ochrypłym głosem. - I jeszcze co mają znaczyć słowa Hagrida, że niby byłem z wami co? - dopytywał się. No to teraz nie mają szans. Zaczął tłumaczyć się Lee, jednak nie jego słowa zwróciły moją uwagę. Szeptać zaczęli bliźniacy.
- Psss, George - zaczął Fred- widzisz tamta szufladkę ?
- Tą z napisem Zakazane i Bardzo Niebezpieczne ? Obserwuję już ja od samego wejścia. - odszepnął George. O nie ?! W co oni znowu się pakują, pomyślałam.
-Ciekawe co ta jest ... - no i już po nich.
- Czego tam szeptacie ?- zapytał nagle woźny. - jeśli myślicie, że wam się upiekło to się grubo mylicie. Wysłałem już moją kotkę z wiadomością do dyrektora, powinien zjawić się lada chwila. - i w tym samym momencie po schodach szedł ku gabinetowi Dumbledoer. Miał na sobie długą błękitną szatę, na głowie kapelusz, jego wyraz twarzy był nieodgadniony.  Szybko cofnęłam się z Amandą bardziej za posąg żeby nas nie zauważył. On jednak przeszedł w ogóle nas nie zauważając. Gdy wszedł do środka nastała głucha cisza, nikt się nie odzywał.
- Witaj Argusie. - przywitał się. - Co ci chłopcy robią tutaj o tej porze ? - zapytał swoim spokojnym głosem.
- Dyrektorze, oni wybrali się w nocy do Zakazanego Lasu. - odpowiedział Filch. Po chwili ciszy odezwał się dyrektor :
- Panowie Weasley i Pan Jordan, chyba wyraźnie mówiłem na rozpoczęciu roku, że nie wolno chodzić do Zakazanego Lasu. - jego ton był spokojny, ale stanowczy.
- Panie dyrektorze my chcieliśmy zobaczyć tylko co jest w tym lesie skoro mówią o nim Zakazany. - pałeczkę do tłumaczenia przejął Fred.
- Panie Weasley, nazywa się go Zakazanym, ponieważ jest tam wiele niebezpieczeństw, zagrażających życiu czarodzieja... - zapadła głucha cisza.
- Przepraszamy - powiedzieli w końcu chórem.
- Tym razem nie wyrzucę Was ze szkoły, ale jeśli jeszcze raz się wymkniecie to nie będę miał wyjścia. - bliźniacy i Lee odetchnęli z ulgą. - ... ale powiadomię panią profesor McGonagall, i to ona da wam odpowiednią karę. - zakończył swoją mowę i wyszedł z gabinetu w kierunku schodów. Filch wygonił chłopaków do łóżek. Gdy wyszli rzuciłyśmy się im na szyję.
- Mieliście ogromne szczęście ! Nawet nie wiecie jak się o was martwiłyśmy ! - zaczęłam.
- Tak, tak wiemy ... ale przynajmniej nie wyrzucili nas. - odpowiedział ledwo Fred. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nadal go ściskam. Puściłam go a on szybko zaczerpnął powietrza.
- Przepraszam i dziękujemy. - powiedziałam rumieniąc się.
- Nie ma za co - rzucił George mierzwiąc mi włosy. Usiłowałam rzucić mu karcące spojrzenie, ale wyszedł chyba jakiś dziwny grymas bo wszyscy ze mną włącznie zaczęli się śmiać. Byliśmy już na schodach gdy za plecami usłyszeliśmy skrzypienie drzwi. Zza nich wyszła pani Noriss - kotka Filcha. Razem pobiegliśmy na górę w stronę naszych wież. Pożegnałam się z chłopakami i Amandą życząc im powodzenia w konfrontacji z panią profesor McGonagall i mówiąc "dobranoc". Skierowałam się w stronę wieży Ravenclawu, zastukałam kołatką a ona wyjawiła mi zagadkę : "Im jest głębsza, tym mniej widzisz, co to jest ? " . Zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, to chyba najtrudniejsza zagadka jaką mi zadano. Nie miałam pojęcia jaka może być odpowiedź, więc usiadłam pod drzwiami i zerknęłam na zegarek, była trzecia nad ranem. Spojrzałam w ciemność i mnie olśniło (jeśli można tak powiedzie gdy się jest w ciemności), podeszłam do kołatki i wypowiedziałam odpowiedź
- Ciemność. - drzwi skrzypnęły i otworzyły się przede mną. Usiłowałam przemknąć cicho do mojego dormitorium, ale na fotelu przed kominkiem siedział Terry. Już po mnie, pomyślałam. Prefekt wstał i podszedł do mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Co masz na swoje usprawiedliwienie ? - zapytał nagle, nie wiedziałam co odpowiedzieć dlatego milczałam. Terry tylko westchnął. - Hmmmm, no dobrze idź już spać. Niestety chciałbym, ale nie mogę tego zlekceważyć. Powiadomię jutro profesora Flitwicka. Dobranoc. - powiedział na koniec i odszedł w stronę swojego pokoju, ja zrobiłam to samo. Starałam się być najciszej jak się dało. Rozczesałam szybko moje rozczochrane przez Georga włosy i ubrałam piżamę. To wszystko zajęło mi zaledwie kilka minut. Zasnęłam bardzo szybko, byłam strasznie zmęczona.

~ 20 grudnia ~
   Grudzień nadszedł niewiarygodnie szybko. Do tej pory chłopacy niczego nie wywinęli a mi wpadło kilka dobrych ocen. Po ostatnim incydencie z Zakazanym Lasem, Lee i bliźniacy dostali każdy po minus 50 punktów dla domu. Ja za chodzenie w nocy po zamku dostałam minus 15 punktów dla Ravenclawu. Poza tym bliźniacy dostali od swojej mamy wyjca, którego na nieszczęście otworzyli przy śniadaniu. Krzyczała wtedy, że dają zły przykład bratu Ronowi i siostrze Ginny. Mówiła także, że jak tylko wrócą na święta do domu to dostana karę.
   Za dwa dni wyjeżdżam do domu, najpierw jeszcze mam do zdania sprawdzian pisemny z Eliksirów i spokój. Zeszłam więc do lochów gdzie miał odbyć się test. Snape jak zawsze z swoim przebiegłym uśmieszkiem na ustach rozdał nam kartki. Na samej górze widniało tylko jedno zadanie : Napisz, jak trzeba uwarzyć Eliksir Zapomnienia. No to już po mnie, pomyślałam.Pamiętam jak go warzyliśmy, ale to było na samym początku roku !  Zauważyłam kątem oka jak Fred kręci przecząco głową, George łapie się za głowę a Amanda i Lee patrzą na siebie ze strachem.
- Macie 45 minut, do roboty ! Jak ktoś będzie oszukiwał to od razu zabieram kartkę, wstawiam ocenę niedostateczną i odejmuję punkty. - oznajmił krótko a ja spięłam się w sobie i napisałam wszystkie składniki i kroki jakie sobie przypominałam. Po niespełna czterdziestu minutach oddałam zapisana kartkę z triumfalnym uśmiechem na ustach. Snape tylko łypnął na mnie swoim pełnym nienawiści wzrokiem i kazał usiąść i poczekać na innych. Tuż po mnie kartkę oddał Edward - chłopak z Ravenclawu, następnie Amanda i Fred, nieco później Angelina z Gryffindoru, Lee i George. No i reszta uczniów.
- I jak wam poszło ? - spytałam gdy tylko wyszliśmy z klasy.
- Nie było tak źle - powiedzieli równo bliźniacy.
- Bywało lepiej - burknął Lee
- A mnie nawet jeśli wyszło marnie, to się cieszę bo nadchodzą święta ! - krzyknęła Anda. Śmiejąc się wróciliśmy do naszych dormitoriów aby się spakować na jutrzejszy wyjazd.
      Rano wstałam dosyć wcześnie, żeby jeszcze zjeść śniadanie i porozmawiać z moimi przyjaciółmi. O dwunastej wyjeżdżał pociąg, więc już o 11.50  zebraliśmy się w czwórkę na peronie - Ja, Amanda i bliźniacy. Lee niestety musiał zostać w Hogwarcie na święta. W przedziale usiedliśmy razem, kupiliśmy pełno słodyczy i przez całą drogę naśmiewaliśmy się ze Snape'a. W końcu gdy pociąg zajechał na stację, wysiedliśmy z niego a Fred i George pomogli nam dźwigać bagaż mój i Amandy. Szliśmy właśnie w stronę barierki gdy usłyszałam gdzieś z boku jak ktoś woła moje imię
- Ellie ! Ellie ! Tutaj jesteśmy ! - to był głos mojej mamy. Rozejrzałam się dookoła i w końcu ja zauważyłam. Na widok moich rodziców zrobiło mi sie cieplej na sercu, tak dawno ich nie widziałam. Podbiegłam do nich i przytuliłam ich oboje.
- Dobra dobra, już wystarczy. Pożegnaj się ze swoimi przyjaciółmi i chodźmy do domu. Czeka tam na ciebie niespodzianka... - powiedział tata uśmiechając się tajemniczo. W tej chwili podeszli do nas Amanda, George i Fred.
- Mamo, tato poznajcie moich przyjaciół. Amandę już znacie. A to są Fred i George Weasleyowie.- przedstawiłam ich sobie a oni grzecznie (na szczęście) podali ręce moim rodzicom. Amanda musiała już iść więc pożegnała się odeszła w stronę przejścia.
- Bardzo nam miło - odpowiedział Fred.
- Fred ! George ! - dobiegło nas głośnie wołanie.
- Mama... - powiedzieli równo bliźniacy patrząc na siebie. Pani Molly podbiegła do nas, a tuż za nią szedł zdyszany pan Weasley.
- Cześc mamo. - znowu powiedzieli razem chłopcy. Pani Weasley podeszła do nich i mocno ich uścisnęła.
- Och, nawet nie wiecie jak się o was martwiłam gdy przysłano nam sowę o waszym wypadzie do Lasu !
- Mamoo... - George ledwo łapał powietrze tkwiąc nadal w uścisku swojej mamy.
- Razem z ojcem zachodziliśmy za głowę, mając nadzieję żeby was nie wyrzucono. - ciągnęła dalej pani Weasley. Moi rodzice patrzyli na tą całą scenę lekko sie uśmiechając.
- Mamo zaraz nas udusisz... - Fred już ledwo łapał oddech. W końcu zostali uwolnieni, a Molly zmierzwiła im czule włosy.
- Przepraszam. Chodźcie, Percy czeka już na nas.
- Dzień Dobry państwu - odezwał się wreszcie mój tata. Pani Molly odskoczyła jak poparzona, chyba dopiero teraz zwróciła uwagę na trojkę osób stojących tuż za nią.
- Och, przepraszam bardzo nie zauważyłam państwa. Nazywam się Molly, a to mój mąż Artur. - odpowiedziała podając rękę moim rodzicom.
- Michael, miło mi.
- Julie, równierz  miło mi poznać rodziców, przyjaciół mojej córki. Może wpadną państwo na obiad po świętach. - zaproponowała moja mama na co bardzo się ucieszyłam.
- Bardzo chętnie. - uśmiechnęła się pani Molly. - A co ty na to Arturze ?
- Oczywiście, chętnie przyjdziemy.
- W takim razie jeszcze wyśle do pastwa sowę z dokładna datą. Miło było państwa poznać, Do widzenia - zakończył mój tata. Na koniec posłałam bliźniakom uśmiech i pokiwałam im na pożegnanie.
     W samochodzie przez połowę drogi opowiadałam rodzicom o moich ocenach, o zamku, o nauczycielach i wszystkim co było związane z Hogwartem. Gdy skończyłam mama pogratulowała mi dobrych ocen.
- Masz bardzo miłych przyjaciół . - zaczął tata.
- O tak, są najlepszymi przyjaciółmi na świecie. - odparłam bez namysłu.
- Jak miło, że państwo Weasley zechcieli przyjść na obiad, prawda ? - spytała po chwili mama.
- Nawet nie wiesz w co sie wpakowałaś mamusiu...


~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraaaaaaszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział, ale nie mam pomysły :( Gdy tylko przyjdzie wena napiszę dłuższy i ciekawszy...
przepraszam :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz