czwartek, 20 marca 2014

Informacja

1. Od teraz rozdziały będą dodawane rzadziej, ale za to będą bardziej dopracowane i dłuższe.

2. Chciałabym wiedzieć ile osób czyta mojego bloga, więc niech każdy kto go czyta napisze pod tym postem komentarz "czytam" . Bardzo mi to pomoże, ponieważ będę wiedziała czy warto pisać dalej  ...

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 7

  - Witam was wszystkich na waszej pierwszej lekcji latania. Ja nazywam się prof. Hooch . Stańcie każdy przy jednej miotle - przywitała się z nami a my podeszliśmy do wybranych mioteł . - wyciągnijcie rękę nad miotłę i powiedzcie "Do mnie ! " .- tak jak kazała tak rozległo się po całym boisku okrzyki
- Do mnie ! - powiedziałam stanowczo zwracając się do mojej miotły. Ku mojemu zdziwieniu, zaczęła powoli się unosić aż wreszcie złapałam ją. Zauważyłam, że Fredzie i Georgowi też się udało za pierwszym razem . Amanda nie miała tyle szczęścia i jej miotła tylko kulała się obok niej. Dopiero gdy się trochę uspokoiła to jej się udało. Gdy wszyscy już trzymali swoje miotły w ręcach pani Hooch podała dalsze wskazówki.
- Teraz usiądźcie na niej i złapcie mocno za trzonek . Tym, którzy zrobią to dobrze dam 5 punktów dla domu.
    Punkty dostali : Fred, George, Amanda, Posy , ja, dwóch ślizgonów i jeden puchon. Następną lekcją było zielarstwo. Nie mieliśmy daleko więc szybko doszliśmy do szklarni. Nasza nauczycielka prof. Sprout była niską kobietą o okrągłych kształtach. Na pierwszej lekcji przedstawiła nam podstawowe rośliny lecznicze. Po zielarstwie udaliśmy się na obiad . Przez całą drogę rozmawialiśmy o wypracowaniu z eliksirów, a Fred odzyskał humor i dyskutował razem z nami. Przeszliśmy przez drzwi wejściowe i gdy właśnie mieliśmy skręcać do Wielkiej Sali, poczułam jak zderzam się nagle z kimś. W wyniku upadłam na podłogę i zauważyłam tylko postać o długich jasno brązowych włosach znikającą za wejściem na klatkę schodową. Zastanawiałam się kto to może być i czemu to zrobił. Wiedziałam tylko, że jest to dziewczyna. Nic więcej.
- Ellie wszystko w porządku ?  - wyrwał mnie z zamyśleń Fred. W jego głosie usłyszałam troskę .
- eee tak . Wszystko ok - bąknęłam próbując podnieść się lekko. Wstać pomógł mi George.
- Na pewno? Ellie ta dziewczyna dosyć mocno cię popchnęła. - spytała znów Amanda. - może chodźmy do pani Pomfrey?
- Nie, nie trzeba ... - powiedziałam. W tym samym czasie poczułam silny ból w tylnej części głowy. Zrobiłam skrzywioną minę.
- Ellie nie żartuj sobie. Musisz iść do pielęgniarki. - odparł Fred - zaprowadzę cię .
- My z Amandą powiemy na lekcji dlaczego was nie ma . - zaoferował się George.
- Dziękuję . - powiedziałam cicho.
- Nie ma sprawy . No idźcie już. Ja i tak nie wiem gdzie to jest. - rzuciła Amanda po czym ruszyła z Georgiem na obiad.
- Chodź. - powiedział Fred i złapał mnie za rękę na co zaczerwieniłam się trochę. Prowadził mnie tak przez jakieś 5 minut. Korytarze były puste więc doszliśmy bez problemu. Na miejscu pani pielęgniarka zapytała Freda co się stało, a on opowiedział jej wszystko .
- No kochanieńka . Co cię boli ? - zapytała czule pani Pomfrey.
- Głowa ... Z tyłu - wybąkałam.
- Poczekajcie tu na mnie zaraz przyniosę lekarstwo . - Wybiegła z sali, usiadłam na najbliższym łóżku. Fred nadal stał koło mnie, nie odstępywał mnie nawet na krok . Bardzo się cieszyłam, że mam takich przyjaciół. W tej chwili weszła pani Pomfrey z małą buteleczką w ręku, otworzyła ją i nalała jakiegoś różowego płynu do szklanki.
- Wypij to a poczujesz się lepiej. Jaką macie następną lekcję ? Wyśle do nauczyciela wiadomość, że się spóźnicie. - zapytała pielęgniarka.
- Mamy Historię Magii . - powiedział szybko Freddie .
- Dobrze . Wychodzę na chwilę, a jak wrócę, lekarstwo ma być wypite . zrozumiano ? - oznajmiła pani Pomfrey z uśmiechem . - a ty jej przypilnuj . - rzuciła do Freda odchodząc. Podniosłam szklankę do ust. Wzięłam pierwszy łyk, w smaku przypominał zwykły sok malinowy.
- Da się przełknąć ? - zapytał unosząc brwi Freddie.
- Jest bardzo smaczny. Jak sok malinowy . - uśmiechnęłam się i wypiłam resztę lekarstwa. Po chwili wróciła pani Pomfrey i odłożyła szklankę.
- No ładnie wypite. Powiadomiłam już waszego nauczyciela. Możecie wracać na lekcję. Głowa powinna już przestać boleć .- Rzeczywiście, ból po chwili zanikł .
- Dziękujemy bardzo za pomoc. - powiedział Fred .
- Dziękuję. - również podziękowałam. Ruszyliśmy w stronę klasy . Drogę przeszliśmy bez słowa . Freddie wziął moją torbę i teraz niósł dwie. Chociaż nic mi już nie było, on i tak zarzekał się, że ją poniesie. Minęliśmy jeszcze ostatni zakręt i weszliśmy do klasy. Wszystkie oczy były skierowane na nas .
- Dzień Dobry panie profesorze. Przepraszamy za spóźnienie. Byliśmy u pani Pomfrey. - powiedziałam po chwili.
- Dzień Dobry. Wiem o wszystkim . Proszę usiądźcie na swoich miejscach. Fred oddał mi moją torbę i usiedliśmy obok siebie. Wyciągnęłam książkę i wypracowanie . Wstałam razem z pergaminem i podeszłam do biurka. Fred zrobił to samo.
- Moje wypracowanie . - oznajmiłam kładąc na biurko kilka spiętych ze sobą kartek pergaminu.
- I moje. - dodał Fred czyniąc to samo.
- Ach . Dziękuję. Prawie bym zapomniał. Siadajcie już. - odpowiedział nauczyciel po czym powrócił do prowadzenia lekcji.
   Ledwo wyszliśmy z klasy i już byłam zasypana tysiącem pytań.
- Gdzie byłaś ? Wszystko w porządku ? Jak się czujesz ? - dochodziły mnie głosy zewsząd.
- Dajcie jej spokój . To nie jest żadne przesłuchanie ! - krzyknęła Amanda. Nie wiedziałam skąd u niej taka agresja . Uczniowie po chwili rozeszli się a my poszliśmy na lekcję Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.
- no no no . Nie wiedziałem, że  masz takiego powera Anda- powiedział śmiejąc się George.
- Na ogół jestem spokojna. Tylko jak ktoś mnie naprawdę wkurza to potrafię stracić panowanie - odpowiedziała z powagą.
- Anda ? - zapytałam ze zdziwieniem .
- Tak. To nasi kochani bliźniacy tak wymyślili. - Amanda uniosła teatralnie ręce. To nasza ostatnia lekcja. Później idziemy do biblioteki pisać karne wypracowanie z Eliksirów.
    OnMS* minęła nam szybko .
- Idę zanieść torbę . Widzimy się w bibliotece. Paaa - powiedziałam na pożegnanie i ruszyłam w stronę wieży Ravenlawu. Zastukałam a kołatka zadała pytanie :
- Było " coś i nic " . "Coś" wyszło oknem, a "nic" drzwiami. Co zostało ?
- To proste. Zostało ...

~~~~~~~~~~~~~
OnMS* - Opieka nad Magicznymi Stworzeniami.

Halllo ??? :D
Czyta ktoś wgl tego bloga ??? ;)
Znowu nikt nie pisze komów. A dają mi tyyyyle szczęścia :D
Następny rozdział raczej jutro, ale nic nie obiecuję ...

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 6

- Odpowiedź brzmi jajko ! - wykrzyknęła Beth. Drzwi cicho się otworzyły a my weszłyśmy do zapełnionego uczniami salonu. Uznałam, że warto poznać czarownice i czarodziei z mojego domu, więc podeszłam do kominka przy, którym stał pewien chłopak .
- Hej jestem Ellie, a ty ? - przywitałam uśmiechając się szeroko.
- Cześć Ellie. Ja jestem James . Miło cię poznać - odpowiedział puszczając do mnie oczko. Zaczerwieniłam się lekko .
- Na, którym roku jesteś ? - zapytałam starając się ukryć moje wypieki na twarzy.
- Jestem na drugim . Chodzę z Elizabeth do klasy. A jak tam ci mija pierwszy dzień szkoły? - zapytał nagle.
- W Hogwarcie jest super. To bardzo zagadkowy zamek. Większość nauczycieli jest ok z wyjątkiem Snape'a . Mój kolega zarobił już u niego karę .
- To normalne, pewnie jeszcze nie jedną dostanie. Snape lubi tylko ślizgonów... W zeszłym roku o mało nie wyleciałem przez niego ze szkoły . - dodał śmiejąc się
- Musiałeś się mu nieźle narazić.
- Konkretnie to wrzuciłem mu do jego schowka na eliksiry kotkę naszego woźnego. A ta chcąc poszukać wyjścia pozrzucała mu wszystkie kolby z półek. Dzięki magicznym oparom stała się mutantem - tu się zaśmiał . - miała ogon prosiaka, kopyta jak u konia, rogi byka zamiast uszu .
- W takim razie skąd wiedzieli kto to zrobił ? - weszłam mu w zdanie.
- Był tam też eliksir dzięki któremu zwierzęta i inne stworzenia mówią ludzkim głosem i przez to mnie po prostu wydał wredny mutant! - oboje zaczęliśmy się zanosić śmiechem. Rozmawialiśmy tak jeszcze przez jakieś pół godziny, gdy nagle za plecami usłuszeliśmy znajomy głos.
    - Ekhm . Przepraszam, że przeszkadzam, ale po pierwsze jest już cisza nocna a po drugie powinniście być już w łóżkach. - oświadczył z powagą Terry. Nawet nie zauważyłam, że wszyscy już poszli spać .
- Przepraszamy Terry . Już idziemy . Miło się z tobą rozmawiało Ellie. Dobranoc. - powiedział odchodząc w stronę swojego dormitorium.
- Dobranoc James-  zrobiłam to samo. Ubrałam się w piżamę tak żeby nie obudzić dziewczyn.  Zasnęłam bardzo szybko.
  Obudziłam się dosyć wcześnie dlatego miałam trochę czasu dla siebie . Ubrałam moją szatę, a włosy związałam w kucyka. Sprawdziłam jeszcze czy wszystkie lekcje mam odrobione. Spojrzałam na zegarek, była już 8.00 . Lekcje zaczynamy dopiero o 9.00 i mamy naukę latania. Obudziłam dziewczyny i po pół godziny schodziłyśmy już na śniadanie. Byłyśmy już blisko wielkiej sali gdy poczułam jak ktoś lekko klepie mnie w ramię . Odwróciłam się i nic nie zauważyłam . Szłam dalej po czym znowu poczułam jak ktoś ciągnie mnie lekko za włosy. Dziewczyny stanęły nagle w pół kroku . Obejrzałam się za siebie i ujrzałam małego skrzata unoszącego się tuż nad moją głową. Zaczął się szyderczo śmiać .
- Zostaw ją Irytku ! - krzyknął nagle ktoś zza moich pleców. Poznałam, że to był głos Jamesa. Skrzat czym prędzej odleciał a dziewczyny już poszły zostawiając mnie i Jamesa samych na korytarzu.
- Dziękuje że go odgoniłeś. Sama nie wiem co w tym zamku może mi się jeszcze przytrafić.
- Nie ma sprawy . Ten skrzat jest nieznośny, ale jak się na niego wrzaśnie to robi się spokojny i po prostu odlatuje.
- Chodźmy już na śniadanie. - oznajmiłam po chwili.
- Racja. - odpowiedział i ruszyliśmy w stronę wielkiej sali. Weszliśmy jako ostatni. Zajęliśmy miejsca obok Bethy. Przy drugim stole zauważyłam trójkę moich znajomych : Amandę, Georga i Freda. Pomachałam do nich przyjaźnie na co uśmiechęli się do mnie szeroko. Zjadłam małą porcję jajecznicy i wypiłam kubek ciepłej herbaty. Gdy skończyłam porozmawiałam jeszcze chwilę z Jamesem i Elizabeth, po czym udałam się w stronę drzwi wyjściowych. Tam czekali już na mnie Fred i George w towarzystwie Amandy.
- Hej . To jak ? Idziemy na naszą pierwszą lekcję latania ? - zapytałam przyjaźnie.
- Ta chodźmy. - powiedział smutno Fred wychodząc z zamku .
- George , co mu się stało ? - zapytałam cicho tak żeby nie słyszał.
- No wiesz dzisiaj piszemy to wypracowanie i powiem szczerze że nie chce żebyśmy mu pomagali.
- Co ? Dlaczego ? Przecież to żaden problem. Prawda Amando ? - zdziwiłam się na odpowiedź Georga. - No jasne, że mu pomożemy. W końcu od tego są przyjaciele. - uśmiechnęła się szeroko.
- Pójdę z nim porozmawiać. - oznajmiłam nagle. Przyśpieszyłam kroku i zaraz znalazłam się u boku Freda.
- Fred ?
- Tak Ellie .
- Dlaczego jesteś dzisiaj taki smutny ? - zapytałam nie owijając w bawełnę.
- Ja ? Nie, wydaje ci się. - odpowiedział próbując się uśmiechnąć, ale niestety nie wyszło mu to .
- Fred przecież widzę. Jeśli chodzi o Snape'a i to wypracowanie to nie przejmuje się. My ci pomożemy i będzie wszystko ok . - poklepałam go po ramieniu na co odpowiedział
- Dziękuję. Nawet nie mam zielonego pojęcia o tych niebezpiecznych eliksirach. - rzucił schylając głowę.
- Nie ma sprawy. Tak jak to powiedziała Amanda : " Od tego są przyjaciele" ! - zaśmiałam się. Po chwili dołączyła do nas reszta, później już e milczeniu doszliśmy do boiska. Przeszliśmy przez przejście pod trybunami. Na środku czekała już na nas pani profesor. Większość uczniów już była na miejscu . Poczekaliśmy jeszcze za Cho, Alice i Posy . Te kiedy przyszły dostały karę za spóźnienie - 5 punktów dla Rawenclavu. Te jednak się nimi nie przejęły i po chwili już rozmawiały ze sobą chichicząc co jakiś czas.
- To te twoje koleżanki z dormitorium ? - zapytał drwiąco George.
- Tak . - przyznałam - Są bardzo miłe, tylko gadatliwe jak widać.
- Dobrze, że ty jesteś inna . - dodał Fred. A więc jest tak jak myślałam . Nie pasuje do mojego towarzystwa z pokoju. Postanowiłam sobie w myślach, że w święta przefarbuję włosy.

~~~~~~~~~~~~~
A więc to już 6 rozdział. Dobrze nam idzie ;) I przepraszam że nie dodałam wczoraj, ale choroba mnie dopadła . Następny postaram się dodać już jutro ^^

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 5

   -Już wiem ! To są zęby ! - oznajmiłam z satysfakcją w głosie. Drzwi po chwili same się otworzyly , weszłam do idealnie okrągłego pomieszczenia. Weszłam po schodach do dormitorium. Nikogo tu nie było. Podeszłam do biurka znajdującego się po lewej stronie mojego łóżka. Znalazłam na nim kilka piór i pełny kałamarz. Wyciągnęłam zeszyty i od razu zabrałam się do pisania wypracowania z Historii Magii na temat pierwszych założycieli Hogwartu. Niby pierwsza dzień w szkole a już wiedziałam że właśnie ten przedmiot będzie najnudniejszy ze wszystkich. W końcu prowadził je duch i jeszcze mówił takim sennym głosem ! Ciszę przerwało mi ciche chichotanie dochodzące zza drzwi pokoju. Po chwili ukazały się w nich trzy znajome mi twarze .
- Cześć dziewczyny - zwróciłam się w ich stronę.
- Hej Ellie ! - odpowiedziały równocześnie - Raz, dwa, trzy moje szczęście ! - wykrzyknęły znowu razem na co wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- Co tam porabiasz ? - spytała mnie Alice nadal nie mogąc opanować śmiechu .
- Odrabiam pracę domową z Historii Magii. - odpowiedziałam krzywiąc siey lekko.
- Nie rozumiem tego . Pierwszy dzień szkoły a już zadanie domowe ! - pożaliła się Cho siadając przy swoim biurku. Wyciągnęła swoją książkę i czyste kartki. Posy natomiast usiadła na łóżku i czesać swoje długie kasztanowe włosy. Pomyślałam sobie przez chwilę że tu nie pasuje, bo jako jedyna z pokoju miałam jasne włosy. Jednak po chwili rozwiałam moje rozmyślania skupiając się na wypracowaniu .
   - Uffff . Ja już swoje lekcje skończyłam . Idę się przejść powodzenia dziewczyny - uśmiechnęłam się z satysfakcją patrząc na uczące się koleżanki. Pochowałam wszystkie swoje rzeczy do torby, w drzwiach pomachałam jeszcze dziewczynom po czym zeszłam schodami do pokoju wspólnego krukonów. Ku mojemu szczęściu na kanapie siedziała Elizabeth w towarzystwie Terry'ego .Podeszłam do nich z serdecznym uśmiechem na ustach.
- Hej Beth ! Witaj Terry. - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
- To cześć Beth . Do jutra . - wstał nagle i skierował się do sypialni chłopców. Trochę zakłopotana zaczęłam.
- Przepraszam Beth . Chciałam tylko się przywitać...
- El przstań ! Nawet nie wiesz jak ci za to chcę podziękować . - zrobiłam zdziwioną minę. - Słuchałam sobie właśnie spokojnie muzyki przez nowo kupione słuchawki, które rano Melinda mi przyniosła. Kiedy on usiadł koło mnie, z grzeczności przywitałam się, ale zaraz tego pożałowałam bo zaraz zaczął się przechwalać o tym, że został prefektem. Później było jeszcze gorzej bo przeszedł do lekcji. Cały czas mówił tylko o przedmiotach i tematach. Chodźmy się gdzieś przejść bo zaraz się chyba tu zanudzę na śmierć - skończyła swój monolog po czym skierowała się w stronę drzwi. - Idziesz ?
- Ach tak . Przepraszam zamyśliłam się. - poszłyśmy do biblioteki, a potem na dziedziniec. Drogę do nich musiałam zapamiętać co nie było łatwe w takim wielkim zamku.
- Chodźmy na błonie . Pokażę ci boisko do quidditcha. - złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie w kierunku drzwi wyjściowych. Były otwarte więc wyszłyśmy na zewnątrz bez problemu .
- Na pewni możemy wychodzić o tej porze ? - zapytałam z nutą strachu w głosie .
- No jasne ! Mamy czas do kolacji . - oznajmiła wesoło i skierowała się w stronę boiska . Z daleka zauważyłam po trzy obręcze na obu końcach boiska. Dookoła były dość wysokie trybuny : osobno dla nauczycieli i uczniów.
- I to wystarczy ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak . Ale nie będę ci teraz opowiadać. Dowiesz się wszystkiego na lekcji latania . Spójrz, tam jest hata naszego gajowego- Hagrida. - wskazała palcem w stronę małego kamiennego domku stojącego na skraju lasu. Z komina leciał mały dym, obok hatki był ogród. Był on trochę inny niż te w świecie mugoli. Dynie były tam wielkości sporej beczki. Spojrzałam w niebo na chwajace się za horyzont słońce.
- Beth może już chodźmy, zaczyna się ściemniać.
- No dobrze idziemy. - powiedziała odwracając się w stronę zamku .
    Nie szłyśmy do pokoju wspólnego bo zaraz i tak musiałybyśmy zejść na kolację, więc od razu weszłyśmy do wielkiej sali. Nie było tam jeszcze nikogo, usiadłyśmy na naszych miejscach. Zostało jeszcze jakieś 10 minut do kolacji. Elizabeth wyciągnęła z kieszeni swoje słuchawki, podłączyła do jakiegoś dziwnego płaskiego pudełeczka z kilkoma przyciskami.
- Beth wiem co to są słuchawki, ale nie mam pojęcia czym jest to drugie ...
- A to. To jest mp3. Mieszczą się tam wszystkie piosenki jakie chcę. Później mogę je odtwarzać przez słuchawki. - wytłumaczyła mi. W tej chwili rozległo się głuche dudnienie gongu świadczącego o tym, że zaraz będzie kolacja. Do sali wkroczyły tłumy uczniów. Wśród nich dostrzegłam Amandę w towarzystwie Freda i Georga. Podeszłam do nich z szerokim uśmiechem na ustach.
- Hej. To o której idziemy jutro do biblioteki ? - zapytałam.
- cześć. Na pewno po szkole. Może spotkamy się o 16 na miejscu ? - zaproponował George .
- Mi pasuje. - odpowiedzieliśmy chórem na co zaczęliśmy się śmiać. - W takim razie smacznego. - rzekłam do moich znajomych widząc pojawiającą się kolację na stołach. Usiadłam koło Bethy i zaczęliśmy jeść. Po kolacji pożegnałam się z moimi znajomymi z Gryffindoru po czym udałam się do wieży Ravenclawu. Kołatka zadała nam pytanie :
- Pudełko bez zawiasów, ani klucza ani wieka a przecież złocisty skarb ukryty w środku czeka . - zaczęłyśmy z Bethy gorączkowo się zastanawiać nad odpowiedzią . Jak na razie nic nie przychodziło mi do głowy co było przybijające.
- Zaraz, zaraz chyba już wiem ! - krzyknęła Bethy .- jest to zamknięte czy wynika, ze można to otworzyć tylko rozbijając to .
- No tak przecież jadłyśmy je dzisiaj na śniadanie ! - przypomniałam sobie, ze to właśnie je rozbijałam łyżeczka. Co prawda były ugotowane ale przed są płynne.
- Odpowiedź brzmi ...

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czytasz = komentujesz ^^
Dajcie jakiś znak życia !! :D Następny rozdział w piątek bo w czwartek jadę na zawody powiatowe . ;D

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 4

Zaśmiałam się gdy nagle uświadomiłam sobie, że większość pierwszorocznych poszła już na lekcję .
- Beth, która jest godzina ?!
- Jest już 8.58 a co ? - nie zdążyłam jej odpowiedzieć bo zarzuciłam torbę na ramię i pobiegłam w stronę schodów . Dosłownie wpadłam do klasy Historii Magii . Na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Usiadłam w ostatniej ławce. Przede mną siedziała Angelina.
-Pssst Angelino. Sprawdzał już  obecność ? - zapytałam lekko zdenerwowana .
- Masz szcęście . Jeszcze nie .
-Uffff - odetchnęłam z ulgą gdy właśnie z gabinetu wyszedł nasz nauczyciel. Podszedł do biurka po
czym przedstawił się i opowiedział po krótce o czym będziemy się uczyć na Historii Magii . Pierwsza lekcja minęła bardzo szybko i nim się obejrzałam nastała pora obiadu . Gdy wychodziłam z sali do Obrony przed Czarną Magią podszedł do mnie Fred .
-Przepraszam cię za zachowanie Jordana on juz taki jest... Lubi komentować- zaczął się tłumaczyć .
-Fred przestań. Nic się nie stało . - przerwałam mu. - Chodźmy już na obiad, bo nic do nas nie zostanie. - powiedziałam po czym ruszyliśmy ku wielkiej sali. W połowie drogi dołączyła do nas Amanda z Georgem . W drzwiach życzyłam moim znajomym smacznego po czym ruszyłam do stołu Krukonów gdzie czekała już na mnie Bethy.
- Hej . I jak tam ? Spóźniłaś się rano  czy nie ? - zapytała z troską w głosie .
- Miałam tyle szczęścia, że zdążyłam zanim jeszcze nauczyciel wyszedł z gabinetu .
-Co masz następne ? - spytała mnie po 5 minutach Elizabeth.
- hmmmm.... Zaraz zobaczę - sięgnęłam do torby plan lekcji po czym odczytałam :
- Eliksiry z prof. Severusem Snape'm.
- uuuuu na tą lekcję nie masz prawa nigdy w życiu się spóźnić . - oznajmiła mi ze znaczącym wzrokiem.
- Mam się bać ? - zapytałam z lekką ironią w głosie, na co Bethy zaczęła lekko chrząkać zerkając w górę. Nie wiedziałam o co jej chodzi do czasu gdy usłyszałam nieznajomy głos.
-Na pani miejscu pani Martin to już teraz szukałbym sali lekcyjnej jeślibym był na pierwszym roku . - odwróciłam powoli głowę ze strachu . Zobaczyłam za sobą nie kogo innego jak prof. Snape'a .
-Dzień dobry panie profesorze . - powiedziałam nieśmiało spuszczając głowę w dół.
- Hmmm... No tak Dzień dobry . - powiedział po czym oddalił się w kierunku stołu nauczycielskiego.
- Beth już po mnie . - zrobiłam smutną minę.
- Nie było tak źle . Teraz tylko musisz być najlepsza w klasie z Eliksirów a wszystko będzie ok . - oznajmiła z dyskretnym uśmieszkiem na ustach.
- No tak ... Łatwo mówić - powiedziałam nakładając sobie porcję purre z ziemniaków. W trakcie obiadu Beth wytłumaczyła mi jak dojść do sali do Eliksirów .
- Lochy ? Brrrr to trochę dziwne miejsce jak na salę lekcyjną . - powiedziałam po chwili to Elizabeth. - To dlatego, że prof. Snape jest opiekunem ślizgonów i tak samo jak oni , on też ma tam swoją kryjówkę - A więc o to chodzi . Odchodząc w stronę lochów spotkałam nie kogo innego jak Freda, Georga i Amandę .
-Dobrze, że chociaż lekcje mamy razem . - rzuciłam schodząc do lodowatego korytarza . - Jejku jak tu zimno - zadrżałam lekko.
-Witaj w lochach - powiedziała smutno Amanda . Skręciliśmy jeszcze w prawo i stanęliśmy pod małymi czarnymi drzwiami.
- To tutaj. - powiedzieli chłopcy otwierając nam drzwi od klasy .- panie przodem ! - powiedzieli równocześnie na co razem z Amandą zachichotałyśmy pod nosem. W klasie siedziała już większość uczniów. Gdy już wybiła odpowiednia godzina, zza drzwi od gabinetu wyszedł ten sam tłustowłosy facet, którego spotkałam przy obiedzie. Wśród uczniów zapanowało poruszenie, każdy coś szeptał drugiemu na ucho.
- Cisza !  To nie jest żadne targowisko ! - warknął niespodziewanie nasz nauczyciel na co nastała głucha cisza .
- Ale się facet unosi, jakby go skrzat ugryzł - dał się słyszeć szept Freda na co lekko szturchnęłam go w ramię i pokręciłam przecząco głową. - Właśnie zarobił pan panie Weasley pierwszą swoją karę w Hogwarcie. Przyjdzie pan do mnie po lekcji i wymyślę jakieś zadanie specjalnie dla pana . - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. No ładnie się zaczyna, pomyślałam.
    Po lekcji Fred został w sali a ja z Amandą i Georgem postanowiliśmy za nim poczekać na zewnątrz . Była to ostatnia godzina lekcyjna więc nigdzie się już nie spieszyliśmy . Po jakiś 10 minutach wyszedł wreszcie Fred. Jego mina wyrażała złość, smutek i zmartwienie jednicześnie. Bez słowa ruszyliśmy na górę . Nie mogłam już wytrzymać z ciekawości i wreszcie zapytałam :
- No i jak  ? Aż tak źle ?
- Zadał mi 5-stronne wypracowanie na temat : najbardziej niebezpieczne eliksiry . Mam czas do końca tygodnia czyli tylko dwa dni .
- Spokojnie pomożemy ci - próbowała pocieszyć go Amanda .
- Jutro po zajęciach pójdziemy do biblioteki i coś wyszukamy. - powiedział George klepiąc brata po plecach . Doszliśmy już do ruchomych schodów gdzie nasze drogi się rozchodziły.
- To do jutra . - powiedziałam na pożegnanie po czym skierowałam się ku wieży Ravenclawu . Zapukałam trzy razy kołatką a po chwili usłyszałam zagdkę :
- Na czerwonej grani trzydzieści białych koni, kłapią, tupią , a czasem ze strachu dzwonią ...
- Hmmmm.... Co to może być- pomyślałam przygryzając dolną wargę. - Już wiem ! To są ... !

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest trochę krótki bo pisany na tel a jeszcze do tego jutro mam zawody i do późna miałam trening . Kiedyś wam to wynagrodzę :D a co do końcowej zagadki, to jak myślicie ? Co to jest ? ^^

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 3




- hmmm... Gdzie by cię tu przydzielić ? Trudny wybór ... Ravenclaw ! - oznajmiła Tiara . Ucieszyłam sie w duchu, że to nie jest Slytherin, ale też było mi smutno bo Amanda jest w Gryffindorze . Podeszłam do stołu krukonów, którzy klaskali na moją cześć. Zobaczyłam, że przy tym samym stole siedzi Elizabeth ! Podeszłam do niej i przywitałyśmy się z uśmiechem na ustach. Usiadłyśmy obok siebie. Usłyszałam jak pani profesor McGonagall wyczytuje imię Freda . Tiara przydzieli go i jego brata do Gryfonów tak samo jak Lee Jordana. Czyli jesteśmy rozdzieleni, pomyślałam. Do Krukonów dołączyło jeszcze kilku uczniów. Dyrektor wygłosił swoja coroczną mowę i przedstawił nauczycieli po czym zaprosił do kolacji. Nagle stoły zapełniły się masą jedzenia. Było go tyle, że nie wiedziałam od czego zacząć. Przez cały bankiet rozmawiałam z Bethy. Przedstawiła mi ona większość uczniów i opowiedziała o nauczycielach. Po jakiejś godzinie dyrektor życzył nam miłej nocy po czym udaliśmy się ku wieży naszego domu . Elizabeth wytłumaczyła mi jak otworzyć drzwi - trzeba odpowiedzieć na pytanie kołatki.
- Beth poczekaj ! Nie pożegnałam się z Amandą ! - powiedziałam zrozpaczona .
-Spokojnie zobaczycie się jutro. Teraz i tak nie możesz tam iść . Potrzeba hasła. - uspokoiła mnie .
-No dobrze . A tak w ogóle to gdzie jest Okky ? - spytałam.
-Jest w sowiarni. A twoje bagaże na górze . Chyba już czas spać . - powiedziała kierując się w stronę kręconych schodów. Dziwiłam się jak tyle dziewczyn może się zmieścić w tak małej sypialni. Pomyślałam, że to jakieś czary .
-Dobranoc - powiedziałam do Bethy po czym weszłam do przestronnej sypialni, w której mieściły się cztery jednoosobowe łóżka z baldachimem. Na każdym z nich były świeże pościele koloru srebrno-niebieskiego .
-Ekhm ! - odwróciłam się gwałtownie w kierunku skąd pochodził ów dźwięk . - Spokojnie nic ci nie zrobimy . Jestem Posy - podeszła do mnie dziewczyna o czarnych włosach i błękitnych oczach .
-Przepraszam nie zauważyłam Cię . Jestem Ellie . - przywitałam się. Zauważyłam jeszcze dwie inne dziewczyny siedzące na swoich łóżkach . Jedna z nich wstała i podeszła do mnie
- Hej jestem Cho - Następna dziewczyna o czarnych włosach i oczach pomyślałam sobie.
-Cześc miło mi .
- Kurczę, od rana mamy Historię Magii - powiedział nagle trzecia dziewczyna. Właśnie czytała nasz plan lekcji . - Tak w ogóle to jestem Alice . - pokiwała mi z daleka .
-Jeśli nie chcemy się spóźnić jutro na naszą pierwszą lekcję to lepiej się już połóżmy .- oznajmiła Posy . Przebrałam się szybko w piżamę i położyłam się przyciągając po samą szyję granatowy koc .
-Dobranoc dziewczyny - rzuciłam na koniec.
-dobranoc - odpowiedziała mi każda po kolei. Zasypiając przypomniałam sobie komplement Freda wypowiedziany w łódce. Uśmiechnęłam się sama do siebie .
   Poczułam jak ktoś lekko szturcha mnie w ramię .
-Wstawiaj śpiochu . Trzeba iść na śniadanie, za godzinę zaczynają się lekcje . - otworzyłam mimowolnie oczy i przeciągnęłam się leniwie .
-Już wstaję . - powiedziałam ospale . Obudził mnie nie kto inny jak Posy . Ubrałam się w nową szatę i zeszłam na dół, gdzie czekał na nas pewien chłopak .
- Cześć nazywam się Terry i jestem prefektem naczelnym . Rozdam wam zaraz odznaki naszego domu, które przypniecie sobie na prawej stronie szaty. Mam nadzieje, że każdy z was przeczytał swoje plany lekcji . - Terry wytłumaczył nam gdzie się mieszczą poszczególne sale do zajęć po czym rozdał nam odznaki :
- Ale jak mamy je przypiąć - zapytał jakiś uczeń, sama nie wiedziałam jak . No chyba nie weźmiemy igły i nitki i nie przyszyjemy pomyślałam .
-Wystarczy, że przyłożycie je do szaty w odpowiednim miejscu . - wytłumaczył nam prefekt. Przyłożyłam ja do prawej strony szaty i patrzyłam z niedowierzaniem jak nitki same splątują się z tymi od ubioru. Po chwili miałam już odznakę na miejscu . Odnalazłam wzrokiem Bethy.
- Hej al jak tam pierwsza noc w Hogwarcie ?
- Cześć. Zasnęłam szybko i było bardzo wygodnie - uśmiechnęłam się i udałyśmy się schodami ku wielkiej sali gdzie miało odbyć się śniadanie . Przy stole zauważyłam jedzącą Amandę w towarzystwie ; Freda, Georga, Lee Jordana i jakiejś ciemnoskórej dziewczyny Powiedziałam Elizabeth, że zaraz do niej dołączę. Podbiegłam do niej i uściskałyśmy się na powitanie.
- El poznaj Angelinę Johnson. - powiedziała wskazując na nieznajomą dziewczynę .
- Hej jestem Ellie . - podałam jej rękę .
- A z nami to już się nie przywitasz  ? - zapytał z uśmiechem George .
- Ach tak cześć cześć . - powiedziałam zerkając na Freda, który puścił do mnie oczko. Niestety nie uszło to uwadze Jordana .
- Uuuuuuuu Fredziu widzę, że pierwszy dzień szkoły a ty już panny wyrywasz ! - krzyknął Jordan. Dotarło to do mnie po jakiś 5 sekundach na co zaczerwieniłam się i spuściłam głowę.
-Przymknij się Lee ! -warknął Fred
- Dobra sory już nic nie mówię .- rzucił cały czas śmiejąc się razem z Georgem i Angeliną . Udając obrażenie ruszyłam ku stołu krukonów .
-Co ci jest ? Jesteś jakaś nie w sosie . - spytała Bethy . Poczułam narastający we mnie gniew .
-To przez tego głupiego Jordana ! Wtrąca się chociaż nie wie o co chodzi ! - uderzyłam pięścią w stół dzięki czemu dziwnym wzrokiem spojrzała na mnie połowa uczniów .
-Spokojnie El . Zobaczysz jeszcze sobie tego popamięta . - powiedziała Beth z czego się bardzo zdziwiłam. - Z rudą lepiej nie zadzierać . - powiedziała kończąc swoja porcję płatków .Zaśmiałam się po cichu gdy nagle ...


~~~~~~~~~~~~~~
osobiście uważam, że zakończenie jest super :D
Proszę was bardzo o komentarze bo nie wiem czy jest sens dalej pisać skoro nie dajecie znaku życia . Czym więcej komentarzy tym rozdział będzie dłuższy ^^ I mam do was niespodziankę . Otóż chętni niech napiszą do mnie na Facebooku - Kamila Kujawska . I wtedy przedstawicie mi opis swej postaci która będę umieszczała na blogu. Np. Płeć - kobieta, Imię - Victoria , Nazwisko - Vega, kolor włosów - blond itd. UWAGA !! Będzie to postać EPIZODYCZNA ! :D

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 2

Czytasz = komentujesz :D
Bardzo mi zależy na waszych komentarzach :)


   W następnych dniach omawiałam z mąmą co mam zabrać do Hogwartu, a było tego sporo.  Gdy wreszcie dzień przed wyjazdem miałam wszystko spakowane, mogłam zadzwonić do mojej przyjaciółki Amandy.

~Godzinę później~

  Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę. Opowiedziałam Amandzie o tym co jeszcze zakupiłam na Pokątnej, oraz o tym jak poznałam Elizabeth. W końcu uświadomiłam sobie, że jest już wieczór.
- Ellie, kolacja ! - usłyszałam krzyk mamy dobiegający z kuchni .
   Po zjedzeniu porcji makaronu z sosem serowym poszłam wziąć prysznic i przygotować się do snu. Przed snem cały czas rozmyślałam o tym jak to będzie w Hogwarcie. Po godzinie wreszcie zasnęłam.


~ 31 sierpnia ~


  - Ellie szybko bo spóźnimy się na pociąg. - krzyknął tata .
- Już idę !- zeszłam na dół gdzie czekali już na mnie rodzice. Ojciec schował walizkę do bagażnika a sowę włożył na siedzenie obok mnie. Wrzuciłam jej do klatki trochę chrupek kukurydzianych na drogę. Dojechaliśmy w 10 minut. Udaliśmy się do przejścia między peronem 9 a 10. Wszyscy razem zwróciliśmy się ku ścianie i już po chwili byliśmy po drugiej stronie. Na peronie 9 i ¾ był straszny tłok, wielu uczniów przybyło z rodzicami. Tata zaniósł moje bagaże i sowę do odpowiednich przedziałów.
- Córeczko bądź grzeczna i pisz do nas listy tak często jak będziesz mogła. Nie narażaj się nauczycielom a szczególnie profesorowi Snape'owi , który uczy eliksirów. - puściła do mnie oko. - Poinformuj nas do jakiego domu trafisz, i pamiętaj że niezależnie gdzie to i tak będziemy z tatą z ciebie bardzo dumni . - mama przytuliła mnie i pocałowała w czoło.- Trzymaj się ! - powiedziała mi na pożegnanie. Podeszłam do taty i przytuliłam się do niego .
- Idź już bo odjadą bez ciebie .
- Do zobaczenia na święta. - Weszłam do pociągu i pomachałam rodzicom. Rozejrzałam się za wolnym miejscem, gdy na końcu przedziału zauważyłam moją przyjaciółkę Amandę. Podeszłam do niej i się przywitałyśmy.
- Hej Amy ! Dawno ciebie nie widziałam - pożaliłam się .
- Cześć El. Ja ciebie też, dobrze że przynajmniej mamy telefony, stęskniłam się za tobą !
- Teraz będziemy się widzieć codziennie i nic na to nie poradzisz . - uśmiechnęłam się. - Chodźmy poszukać wolnego miejsca. - powiedziałam do mojej przyjaciółki. Ruszyłyśmy korytarzem cały czas zaglądając do przedziałów. Znalazłyśmy tylko jeden wolny, niestety nie tylko my . W tym samym momencie zauważyli go dwaj chłopacy . Wyglądali identycznie , mieli rude włosy i pełno piegów na całej twarzy. Jeden z nich miał na sobie pomarańczowy sweter z literką " F" a drugi brązowy tyle, że z literką "G".  Popatrzeliśmy to na siebie, to na wolny przedział. W tym samym momencie wszyscy  rzuciliśmy się w jego stronę.
- Pierwsza ! - krzyknęłam dopadając klamki .
- Kurczę ! No proszę was, nie ma już nigdzie miejsca ! - powiedział ten z literką "G"
- To może usiądziecie z nami ? - zapytała Amanda
- Co ty na to George ? Lepsze to niż mielibyśmy zostać na korytarzu co nie ? - zapytał ten drugi .
- No skoro nie mamy innego wyjścia to chętnie skorzystamy z propozycji . - Uśmiechnął się George .
- Jestem Amanda a to moja przyjaciółka Ellie.
- Cześć . - odparłam .
- Ja jestem Fred .
- A ja George .
   Weszłam do przedziału, a tuż za mną weszła Amanda. Ja z Amy usiadłyśmy po jednej stronie, a Fred i George po drugiej . Całą drogę rozmawialiśmy o szkole i przedmiotach, chłopcy bardzo się zaciekawili faktem, iż Amanda jest metamorfomagiem. Prosili ją aby zmieniła się we mnie lub, któregoś z nich. Mieli z tego niezły ubaw. Widoki za oknem były niesmowite, nigdy takich nie widziałam. Rzeki, góry, lasy i wzgórza- wszystko to było przepiękne. Zaczęło się właśnie ściemniać gdy do naszego przedziału zapukał jakiś starszy uczeń, miał ciemne lokowane włosy a gdy się uśmiechnął to ukazały się śliczne dołeczki.
- Musicie się przebrać. Niedługo będziemy na miejscu. - wyszedł a my zaczęliśmy sięgać po kolei nasze szaty z paczek leżących na półce nad nami. Gdy jako ostatni Fred ubrał swoja szatę, właśnie zajechaliśmy na stację w Hogsmeade.  Wyszliśmy z pociągu i dał się nam słyszeć głos wołający :
- Pirszoroczni do mnie !
- To pewnie Hagrid . Mama mi o nim opowiadała. - powiedziałam do Amandy .
- Chodźmy do niego. - rzucił George . Skierowaliśmy się w jego stronę gdzie stało już sporo uczniów zapewne pierwszaków .
- Wszyscy już są ? Chodźcie za mną ! Tradycją jest, że uczniowie pierwszych klas dostają się na zamek przez jezioro. - zaprowadził nas na mały mostek po czym pomógł nam wsiąść do łódek po pięć osób do każdej . W mojej łódce byli jeszcze Amanda, Fred, George i niejaki Lee Jordan . Podróż była niesamowita, a noc przepiękna. Na niebie nie było ani jednej chmurki a gwiazdy świeciły pełną mocą. Właśnie oglądałam wielki rozświtlony zamek gdy zauważyłam, że Fred cały czas mnie obserwuje .
- O co chodzi ? - spytałam odwracając się w jego stronę .
- O nic . Tylko, no wiesz . Ślicznie wyglądasz w świetle księżyca .- Uśmiechnął się do mnie szeroko .
- Dziękuję . - powiedziałam spuszczając głowę, aby ukryć czerwone policzki. Właśnie dobiliśmy do brzegu . Wysiedliśmy z łódek a Hagrid poprowadził nas ku wejściu do szkoły . Weszliśmy przez wielkie mosiężne drzwi do obszernego holu. Tam czekała na nas wysoka kobieta, miała na sobie długą zieloną szatę a na głowie spiczasty kapelusz tego samego koloru . Na nosie miała małe okulary.
- Witajcie w zamku Hogwart. Bankiet rozpoczynający nowy rok wkrótce się zacznie, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w wielkiej sali, zostaniecie przydzieleni do domów. Ceremonia Przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego pobytu w Hogwarcie wasz dom będzie czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami waszego domu, będziecie spać z nimi w dormitorium i spędzać razem czas wolny w pokoju wspólnym. Są cztery domy : Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite  czarodziejki. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą chlubą waszego domu, zyskując im punkty, a wasze przewinienia będą hańbą waszego domu, który przez was utraci  część punktów. Dom, który osiągnie najwyższą liczbę punktów przy końcu roku, zdobędzie puchar domów, co jest wielkim zaszczytem. -  oznajmiła, po czym zaprowadziła nas do ogromnego pomieszczenia. Były tam cztery długie stoły z ławkami, na samym końcu był stół gdzie siedzieli wszyscy nauczyciele, tuż przed nim stał mały stołek z starym brązowym kapeluszem. Następnie zwróciłam uwagę na sklepienie,
- To jest Tiara Przydziału. - szepnęłam do Amandy . Na środku stołu siedział starszy pan z długa siwą brodą, na nosie miał małe okulary zza których błyszczały niebieskie oczy.

 Pani profesor wyszła na podest i zaczęła czytać nazwiska uczniów .
- Barnes Amanda ! - powiedziała McGonagall, a Amy nieśmiało wyszła przed szereg i usiadła na stołku. Po nałożeniu na głowę Tiara zaczęła coś mruczeć, żeby po chwili wykrzyknąć:
- GRYFFINDOR ! - wykrzyknęła, a Amanda ściągnęła kapelusz i udała się do wiwatującego stołu Gryfonów. Kilka minut później usłyszałam słowa :
- Martin Ellie ! - ruszyłam powoli ku czapce, usiadłam a prof. McGonagall nałożyła Tiarę na moją głowę .
-hmmm... gdzie by cię tu przydzielić? Jesteś bardzo pomysłowa, ale przy tym przebiegła. Jest w tobie też odwaga...


~~~~~~~~~~~~~~

drugi rozdział już za nami. Proszę was bardzo o komentarze, bardzo mnie podnoszą na duchu ^^ . Następny rozdział już jutro, a jak nie dam rady to w poniedziałek. :D

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 1


 
   Obudziły mnie promienie słońca, które wkradły się do mojego pokoju przez okno. Wstałam i poszłam do łazienki się umyć, zaplotłam włosy w warkocz. Było lato, więc ubrałam krótkie szorty i luźną koszulkę z napisem "Magic". Zeszłam na dół do kuchni gdzie przy stole siedział już tata czytający proroka codziennego, palcem drugiej ręki zataczał nad blatem małe kółka dzięki czemu łyżeczka sama mieszała herbatę .
-Cześć tato, cześć mamo - przywitałam się z rodzicami.
- Witaj kochanie - odpowiedziała mama .
- Co dzisiaj na śniadanie ? - spytałam .
- Naleśniki z owocami - uśmiechnęła się mama - Michael może przywitasz się z Ellie ? - zwróciła uwagę .
-Dzień dobry . Przepraszam zaczytałem się . - powiedział wychylając głowę zza gazety. Usiadłam przy stole.
-Piszą chociaż coś ciekawego ? - spytała mama.
-Jest artykuł o naborze graczy do narodowej drużyny Irlandczyków w Quidditchu. - odparł tata .
Już miałam nalać sobie mleka i nasypać płatków do miski gdy do domu przez otwarte okno wleciała sowa mojego taty - Puchacz . W dziobie trzymała żółtą kopertę, którą zrzuciła mi na szczęście na pusty jeszcze talerz.
- Mamo ! Tato ! To z Hogwartu !- krzyknęłam uszczęśliwiona. Tuląc kopertę do siebie. Czekałam na nią przez całe te wakacje.
- Gratuluję córciu . - powiedział tata nie ukrywając uśmiechu.
- No to się nareszcie doczekałaś - dodała mama. - Otwieraj szybko jestem strasznie ciekawa .
Rozerwałam kopertę i wyjęłam kartkę po czym zaczęłam czytać :
                                                   HOGWART
                                                     SZKOŁA
                                    MAGII I CZARODZIEJSTWA
Szanowna pani Ellie Martin
Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września . Oczekujemy pani sowy nie później niż 20 sierpnia. Z wyrazami szacunku :
                                                                                             Minerwa McGonagall
                                                                                      zastępca dyrektora



Na następnej kartce był napisany spis podręczników i rzeczy potrzebnych do szkoły :
UMUNDUROWANIE
Studenci pierwszego roku muszą mieć :
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo z podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zminowy (czarny, zapinki srebrne)
UWAGA : wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem


PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł :
Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirandy Goshawk
Dzieje magii Bathildy Bagshot
Teoria magii Adalberta Wafflinga
Wprowadzenie do trandmutacji (dla początkujących) Emerika Switcha
Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
Fantastyczne zwierzęta i jak je znależć Newta Scamandera
Ciemne moce : Poradnik Samoobrony Quentina Trimble'a


POSOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą mieć także jedną sową ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę

PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ 

 
- No to będzie trzeba wybrać się na Pokątną. - oznajmił tata wracając do gazety. 
     Dwa dni później miałam już prawie wszystko załatwione oprócz zakupionych książek . Tata wysłał już sowę z odpowiedzią a za tydzień mieliśmy udać się na ulicę Pokątną . Za tydzień mieliśmy iść z mamą na dalszą część zakupów. 
    Dzisiaj miałam iść z mama na zakupy. Obudziłam się wcześnie rano i już o 8.00 byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół i zjadłam szybko śniadanie . 
-Mamo kiedy idziemy ?
-Już za chwilkę. Wezmę tylko torebkę i możemy ruszać . - odpowiedziała moja mama Julie. Tata wyszedł do pracy, więc poszłyśmy zamknąć drzwi na klucz po czym skierowałyśmy się do salonu gdzie stał duży kominek. Podeszłam do niego i nabrałam trochę proszku z brązowej miseczki wiszącej nad kominkiem. Weszłam do niego schylając  głowę .
- Na Pokątną ! - powiedziałam jednocześnie wypuszczając proszek z dłoni . Zauważyłam, że mam na  sobie zielone płomienie a po chwili obraz się rozmazał i poczułam jak kręcę się wokół własnej osi. Nagle stanęłam i zorientowałam się, że jestem w okrągłym pomieszczeniu gdzie dookoła były kominki, z których co chwilę wychodziła jakaś osoba. Stanęłam obok fontanny znajdującej się po środku pomieszczenia . Chwilę później  z tego samego kominka co ja wyszła moja mama. Przeszłyśmy przez drzwi a moim oczom ukazała się szeroka zatłoczona ulica, wzdłuż której były różnego rodzaju sklepy.
   W księgarni był straszny tłok. Wybierałam właśnie książkę  do Historii  Magii, gdy podeszła do mnie pewna dziewczyna o jasnej cerze, zielonych oczach i burzy rudych włosów na głowie .
- Cześć. Jestem Elizabeth Cortez . To twój pierwszy rok w Hogwarcie ? - zapytała mnie swoim melodyjnym głosem .
- Hej , ja jestem Ellie. Miło mi . - uścisnęłyśmy sobie dłonie. - Tak to pierwszy rok a twój ?
- Ja chodzę do drugiej - posłała m serdeczny uśmiech . - Mów na mnie Bethy .
- Elizabeth ! - doszedł nas głos jakiegoś mężczyzny .
- Przepraszam muszę już iść. Do zobaczenia pierwszego września . - pożegnała się ze mną Bethy.
- Do zobaczenia . - odpowiedziałam .
  Poszukałam mamy, która właśnie szukała książki do eliksirów.
- I jak, znalazłaś ? - zapytałam, wrzucając podręcznik od Historii Magii do torby, w której miałyśmy zakupy.
- Hmmm... - mruknęła przejeżdżając palcem po jednej z książek i czytając co jest napisane na grzbiecie. - Tak to chyba ta. - oznajmiła w końcu wyciągając podręcznik. To była ostatnia książka do znalezienia, więc skierowałyśmy się do lady. Mama zapłaciła za podręczniki i wyszłyśmy na tłoczną ulicę Pokątną.
- No to gdzie dalej ? - spytałam.
- Może sklep Madame Malkin ?
- To ten sklep z szatami tak ?
- Owszem, tędy - powiedziała skręcając i wchodząc do pomieszczenia, które już po pierwszym zerknięciu wiadomo, że to sklep z szatami. Przywitała nas przysadzista i uśmiechnięta czarownica, miała na sobie pomarańczowo-żółte ubranie, dlatego bardzo rzucała się w oczy. Gdy wreszcie zdjęto ze mnie miary, wybrano odpowiednie szaty i magicznie podpisano je moim imieniem i nazwiskiem, wyszłyśmy ze sklepu.
- Gdzie teraz chcesz iść Ellie ? - zapytała mnie mama, a ja bez wahania odpowiedziałam
- Do pana Ollivandera, po różdżkę.  - mama tylko uśmiechnęła się szeroko i poprowadziła mnie wzdłuż ulicy.
   Sklep z różdżkami był stary, a szyld wyblaknięty i nie wyraźny. Weszłam za mamą do środka, większość powierzchni była zajęta przez półki z różdżkami, starszy pan zza biurka wstał i podszedł do nas wolnym krokiem.
- Dzień Dobry - powiedziałyśmy równo z mamą. Pan Ollivander zmierzył nas wzrokiem i chwilę pomyślał.
- Witam, szanowne panie Martin. Zapewne młoda dama szuka różdżki.
- O tak, niedługo idzie do szkoły i potrzebuje nowej. - odpowiedziała za mnie mama.
- Zatem zobaczymy co da się zrobić. - wyciągnął z kieszeni małe zawiniątko. Gestem ręki wskazał miejsce gdzie mam stanąć. Zawiniątko okazało się miarą, która zmierzyła mnie od palców u nogi po czubek nosa. Pan Ollivander pomyślał chwilę po czym odwrócił się i zniknął pomiędzy półkami z różdżkami. Po jakiejś minucie wrócił niosąc pudełeczko, wyciągnął z niej różdżkę i obracając w ręce powiedział :
- Szpon Hipogryfa, 9 i pół cala, sztywna, głóg.  Idealna do zaklęć. - gdy wzięłam ją do ręki, poczułam ciepły dreszcz przechodzący przez moje ciało.
- Łooo - jęknęłam z zachwytu, na co mama skarciła mnie wzrokiem.
  Wróciliśmy do domu późnym popołudniem. Byłam zmęczona, więc poszłam poczytać książkę pt. "Gwiazd naszych wina". Gdy skończyłam, zjadłam kolację i poszłam spać.
   
________________________________________________________
Pierwszy rozdział :D Proszę bardzo o opinię i komentarze ;) Mam do was pytanie ; umie ktoś robić zdjęcia nagłówkowe do takiego bloga ? Ja nie mam pojęcia gdzie można by takie  wykonać :/ bardzo proszę o pomoc . Drugi rozdział już jutro :D

środa, 5 marca 2014

Prolog

     Szłam korytarzem spoglądając na to co pozostało z naszej szkoły. Skręciłam w lewo a schodząc po schodach usłyszałam ciche szlochy dobiegające z wielkiej sali. Wchodząc do pomieszczenia ujrzałam wiele ciał bezwładnie leżących na podłodze. Zauważyłam Tonks i Lupina, było mi bardzo smutno z powodu ich śmierci. Współczułam też Tedy'emu, że stracił tak wcześnie rozdziców. Na końcu sali dostrzegłam rodzinę Weasleyów, lecz nie widziałam wśród nich Freda. Już pomyślałam o najgorszym. Podbiegłam szybko do rodziny:
-Gdzie jest Fred ? - zapytałam drżącym głosem . Molly podszedła do mnie z smutnym wzrokiem:
-Jescze go nie znaleźliśmy. George powiedział, że rozdzielili się tuż po tym jak śmierciożercy wtargnęli do szkoły. Artur, Lee Jordan, Ron , Percy i George poszli go szukać.
-Idę im pomóc! - oznajmiłam, a Molly nawet nie próbowała mnie powstrzymać .
    Poszłam korytarzem ku ruchomym schodom, wyszłam na piętro gdzie mieściła się sala do transmutacji. W środku nikogo nie było, więc poszłam dalej. Minęłam właśnie pozostałości posągu Jednookiej Czarownicy gdy zza niej wytoczył się mały okruch gruzu. Ostrożnie zbliżałam się do rzeźby trzymając różdżkę w gotowości. Na widok osoby znajdującej się za posągiem bardzo się ucieszyłam a zarazem zmartwiłam ...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na razie to tylko prolog a już jutro pojawi się opis głownej bohaterki i pierwszy rozdział :) Mam nadzieję że wam sie spodoba :D  Liczę na wasze komentarze i opinie . ^^