czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 10

Oby zdrowie dopisało i jajeczko smakowało, by szyneczka nie tuczyła, atmosferka była miła, a zajączek uśmiechnięty - przyniósł wreszcie te prezenty! Wszystkiego Najlepszego !:D




   Mapę Podróżną, wygrał lub wygrała 
... panna Ellie Martin! - krzyknął nasz nauczyciel od astronomii. Przez chwilę stałam osłupiała. Ja ? Ja wygrałam mapę ? Nie mogłam w to uwierzyć, a jednak . Udało się ! Zewsząd otoczyli mnie uczniowie i gratulowali mi wygranej. Amanda szeroko się do mnie uśmiechała, a Fred, George i Lee krzyczeli :
- Taaak ! To nasza przyjaciółka Ellie ! Braaaawo ! - i klaskali głośno w ręce. Po chwili podszedł do mnie nauczyciel i wręczył mi do ręki srebrny zwój. Schowałam go od razu do torby, nie chciałam nikomu pokazywać bo jeszcze w tym przepychu by mi ją zniszczono. Zeszliśmy za nauczycielem w dół schodów, gdzie czekali na nas prefekci naszych domów. Pożegnałam się z Amandą, Georgem, Fredem i Lee po czym dołączyłam do Posy, Alice i Cho. Te równierz po gratulowały mi wygranej.
    Obudziłam się dosyć późno, zresztą nie tylko ja bo dziewczyny z mojego dormitorium wstały równo ze mną. Ubrałyśmy się i poszłyśmy na późne śniadanie. W wielkiej sali zastaliśmy tylko pierwsze klasy. Reszta uczniów pewnie wylegiwała się już w słońcu na błoniach. Przy stole Gryfonów zauważyłam moich przyjaciół. Postanowiłam, że dzisiaj zjem z nimi, więc przeprosiłam Posy, Cho i Alice i poszłam do nich.
- Hej wszystkim ! - przywitałam się i usiadłam między Lee a Amandą.
- Cześć . - od powiedzieli mi po kolei.
- Co tutaj robisz ? - zapytał ze zdziwieniem George .
- Będę jadła śniadanie w gronie moich najlepszych przyjaciół, a co nie mogę ?
- Nie no ! Oczywiście, że możesz . - od powiedział George nalewając sobie do miski mleka.
- No właśnie . Co macie dzisiaj w planach ? W końcu jest sobota... - zapytałam znowu.
- Słyszeliśmy, że w jeziorze żyje wielka ośmiornica ! - powiedziała z satysfakcją w głosie Fred. -Mamy zamiar sprawdzić czy jest równie groźna jak się o niej mówi.
- Chyba żartujecie ! Nie możecie drażnić tej ośmiornicy ! - oburzyła się Amanda .
- Och Anda, daj spokój. Przecież nie będziemy jej denerwować, prawda chłopaki ? - powiedział niewinnie Lee.
- Oczywiście, że nie. - od powiedział George .
- Dajcie spokój . Jest sobota ! Weekend ! Powinniśmy się cieszyć a nie sprzeczać ... Smacznego - popatrzyli się na mnie po czym od powiedzieli chórem - Smacznego !
  Po śniadaniu razem z Amandą poszłyśmy odrobić jeszcze zadanie domowe do biblioteki. Spotkaliśmy tam Elizabeth, która gdy tylko poznała Amandę zaczęła ją wypytywać o jej "animadztwo". Dochodziło południe, pora obiadu. Gdy usłyszałyśmy gong poszłyśmy do wielkiej sali. Było tam bardzo tłoczno. Tym razem postanowiłam już usiąść przy stole Krukonów. Nagle ze stołu zaczął się wyłaniać jakiś obłok, który potem ukształtował się w głowę. To był duch, duch pięknej dziewczyny. Po chwili pokazała się jej szata. Widać było, że jest stara i zniszczona.
- Pssst, Elizabeth, kto to jest ? - nie wiem czemu, ale szeptałam. Ale nawet to nie uszło uwadze ducha. Duch dziewczyny spojrzał się na mnie, a potem na innych uczniów siedzących w sali. Miała bardzo przestraszony wzrok i po chwili zniknęła pod stołem.
- To była Helena Ravenclaw - odpowiedziała na pytanie Elizabeth.
- hmmm... no tak, przecież wspomniałam o niej w moim wypracowaniu. - przypomniało mi się.
   

~ Z punktu widzenia Amandy~
  Siedziałam właśnie z Ellie na dziedzińcu, rozmawiałyśmy o lekcji latania gdy obok nas nastąpił jakiś wybuch. Podskoczyłyśmy, jednocześnie zrzuciłam moją książkę do Obrony Przed Czarną Magią.
- Ha ha ! Udało się George ! Udało się ! - usłyszeliśmy za plecami krzyk bliźniaków.
- Chłopaki ! Czy wy oszaleliście ?! - krzyknęła ze złością Ellie
-Strasznie się przez was wystraszyłyśmy. Już myślałam, że to burza ! - dołączyłam się do skargi .
- No ok, to miał być żart. Chcieliśmy tylko wypróbować nasz wynalazek. Użyliśmy kilka prostych zaklęć, jeden mały eliksir i proszę... - wytłumaczył się George
-Nazwaliśmy to : mini bomby. Co prawda musimy to jeszcze ulepszyć, ale to i tak już coś ! - powiedział uradowany Fred. - Ale swoją drogą to nie przyszliśmy tu po to żeby was straszyć.
- Mamy dla was propozycję. Dwa słowa ... - i tu Fred ściszył głos - zakazany las !
- Co wy na to żeby się tam wybrać ? - popatrzyliśmy się na siebie z Ellie z nie dowierzaniem, że przyszło im coś takiego do głowy.
- Słucham ?! - zapytała Ellie z nie dowierzaniem.
- Przecież pójście do niego jest surowo zakazane ! Inaczej tak by się nie nazywał ! - próbowałam ich za wszelką cenę odwieść od tego pomysłu chociaż byłam strasznie ciekawa co tam jest .
- Och, dziewczyny. Spokojnie, mamy plan idealny. Nic nam się nie stanie. - ciągnął Fred.
- Ellie ma mapę podróżną, więc zgubić się nie możemy. Amanda jest animagiem co nam pomoże. Będzie super ! - dopowiedział George. - Proszęęęęęę, zgódźcie się ....
- Ale możemy za to zostać wyrzuceni ze szkoły. - Ellie była nieugięta. - Polubiłam Hogwart, nie chcę go opuszczać już po pierwszym tygodniu.
- El, posłuchajmy ich planu a później stwierdzimy czy pójdziemy z nimi czy ich powstrzymamy. - próbowałam ją przekonać bo bliźniacy cały czas patrzyli się na nas z utęsknieniem.
- Ech, do dobra. No to jaki jest ten plan ?
- A więc, w nocy kiedy wszyscy pójdą już spać, wymkniemy się z dormitoriów i spotkamy się w pokoju wspólnym Gryfonów. Pójdziemy na dziedziniec gdzie będzie czekała na nas Ellie, a potem ... - zaczął George, ale Ellie zaraz mu przerwała mówiąc ze strachem :
- Co ?! W nocy ?!
- El, spokojnie. Będziemy mieć lampy i różdżki . - pocieszył ją Fred.
- Hmmm... No dobrze. Przepraszam, mów dalej George.
- A potem, żeby nie zbudzić podejrzeń będziemy musieli iść z jakimś pracownikiem szkoły, że niby mamy karę... - zaczął znów George.
- Wątpię, żeby Hagrid zgodził się od tak iść z nami do Zakazanego Lasu. - powiedziałam z ironią. Hagrid był gajowym w Hogwarcie.
- Nie mówię o Hagridzie Amando. - tu George się do mnie uśmiechnął. - Zamienisz się w naszego "ukochanego" pana Filcha. - Jak tylko dokończył to zdanie, Ellie i ja zaczęliśmy się głośno śmiać, aż kilku uczniów siedzących po drugiej stronie dziedzińca usłyszało nas i posłało nam zdziwione spojrzenie.
- Słucham ? Ja w Filcha ? - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. - Przecież nie mogę. - nadal nie mogłam opanować śmiechu - Podpisywałam specjalny regulamin, przecież wiecie co mogę a czego nie.
- No dziewczyny, bądźcie wyrozumiałe ! Pójdziecie z nami ? - zapytał ostatecznie Fred.
- Musimy się naradzić. - powiedziałam i obróciłam się do Ellie tak żeby chłopcy nas nie słyszeli.Porozmawiałam z nią chwilę, była do tego sceptycznie nastawiona. Odwróciliśmy się,a Fred i George spojrzeli na nas z utęsknieniem.
- No dobra zgadzamy się . - powiedziała Ellie patrząc na mnie znacząco. Bliźniacy rzucili się w naszą stronę i mocno nas uścisnęli mówiąc :
- Dziękujemy ! Jesteście najlepszymi przyjaciółkami na świecie ! I obiecujemy, że jeśli nas przyłapią to bierzemy wszystko na siebie.
-No dobra, koniec tych czułości bo się rozmyślimy. - powiedziałam z irytacją w głosie, na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać. - Okej, to wy się śmiejcie a ja muszę iść. 
- Czemu co się stało ? - spytała zaniepokojonym głosem Ellie.
- Nic. Po porostu muszę iść i znaleźć Filcha. Trzeba z nim porozmawiać, przyjrzeć się przed przemianą w niego.
- Mamy iść z tobą ? - zapytał Fred. W tej samej chwili na dziedziniec wleciała sowa. - O to Errol. - Puchacz zatoczył nad naszymi głowami koło, a potem upuścił list trzymany w dziobie. George w ostatniej chwili złapał go tuż przed upadkiem na ziemię. Rozerwał kopertę.
- To od rodziców. Cieszą się, że jesteśmy w Gryffindorze i jak zawsze proszą żebyśmy nie robili niczego co mogłoby nas wyrzucić ze szkoły. Piszą też, że przepraszają że odpisali dopiero teraz ale Errol zderzył się z inną sową w locie. - przeczytał George. - Głupia sowa !
- Na fasolki Bertiego Botta ! Na śmierć zapomniała. - krzyknęła Ellie łapiąc się za głowę. - Rodzice prosili mnie o wysłanie do nich listu z informacją do jakiego domu trafiłam. Na śmierć o tym zapomniałam. - wyjaśniła nam po chwili.
- Ellie spokojnie. Ja pójdę z Georgem do Filcha a ty idź napisać ten list dobrze ? - próbowałam ją uspokoić.
- To ja pójdę z tobą . - zaproponował Fred.
   Szłam z Georgem w stronę schowka na miotły w nadziei, że tam właśnie spotkamy Filcha. Nie pomyliliśmy się. Zanim jednak podeszliśmy do niego zagadać, uważnie się mu przyjrzałam, każdy detal, jego wzrost, postura oraz cera, kiedy skończyłam podeszliśmy do niego.
- Przepraszam pana. - zaczęłam, przyglądając się jego oczom, włosom, rysom twarzy a nawet zębom.
- Czego ?! - warknął swoim ochrypłym głosem.
- Mamy do pana małe pytanie. Czy mogę je zadać ? - powiedziałam milutkim głosem. George stał koło mnie i się nie odzywał.
- Nie mam czasu na jakieś pogaduszki ze wścibskimi uczniami.
- Ale to zajmie nam tylko minutkę. - odezwał się wreszcie George.
- Uciekać mi stąd, bo inaczej wytargam was za uszy !- daliśmy już sobie z nim spokój i odeszliśmy bez słowa. I tak już wiem jak wygląda. Szliśmy w stronę biblioteki.
- Jakie pytanie chciałaś mu zadać ? - zapytał po chwili George.
- Już je zadałam. - odpowiedziałam z uśmiechem.- "Mogę je zadać?", pytanie to pytanie. - rudzielec uśmiechnął się.
- Dobra, chodźmy już do biblioteki. Ellie i Fred na pewno już na nas czekają.
     -I co ? Jak poszło ? - zapytała Ellie zniecierpliwiona.
-Wszystko dobrze. Trzeba tylko przećwiczyć przemianę. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To chodźmy gdzieś indziej. Tu jest za dużo uczniów. - powiedział Fred rozglądając się po sali. Było tam jakieś 25 osób w tym Percy, brat bliźniaków. Chłopcy pożegnali się przypominając jeszcze plan działania. Dziś o 22.00 gdy wszyscy będą już spali wymkną się z wieży Gryffindoru i zejdą na dziedziniec gdzie Ellie ma już czekać.
- Może chodźmy do szatni przy boisku do Quidditcha co ? I tam poćwiczysz. - wpadła na pomysł El.
- Dobry pomysł. Na pewno nikt nam tam nie przeszkodzi. Dzisiaj treningów i tak nie ma. - odpowiedziałam z entuzjazmem.
   Za każdym razem gdy próbowałam się przemienić, a wychodziło mi to marnie, Ellie ryczała ze śmiechu. Na początku udało mi się zmienić tylko głowę i twarz, ale z czasem udało mi się całej przemienić. Stanęłam przed Ellie w zupełnie innej postaci a ta przestała się śmiać.
- No no no, Anda nie poznaję cię ! - i znów wybuchła śmiechem a ja razem z nią, dzięki czemu stałam się na powrót Amandą.
- El nie pomagasz ! Musze jeszcze zmieniać głos, ale jak tak dalej pójdzie to przyłapią nas i wylecimy z Hogwartu. - oburzyłam się . - Napisałaś ten list ? - próbowałam zmienić temat, żeby przestała się śmiać. Na chwilę spoważniała.
- Tak wysłałam już Okky do domu. Napisałam chyba z pół strony z przeprosinami, że dopiero teraz. Tłumaczyłam się, że nie miałam czasu przez zadania domowe no i musiałam pozwiedzać cały zamek. Mam nadzieję, że nie dostanę za to ochrzanu. - powiedziała z nadzieją w głosie.
- No to życzę powodzenia. Chodźmy już do zamku. Zaczyna się ściemniać.- rzuciłam, po czym poszliśmy na kolację.



~~~~~~~~~~~~~~~~
Przeprasza, Przepraszam i jeszcze raz przepraszam ! Miałam mało czasu, ten rozdział musiałam pisać wieczorami, czasem do późna. Do tego jestem lektorką w kościele i musiałam jeździć prawie codziennie. :) Teraz są święta, więc jeszcze raz życzę wam wszystkiego Dobrego !
Ps. Jak myślicie, czy naszym bohaterom uda się wejść do Zakazanego Lasu niezauważalnie ?



   

2 komentarze:

  1. Musi się udać inna opcja nie wchodzi w grę tylko pytanie kto ich przyłapie ( obstawiam Filcha )

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego z okazji okrągłej rocznicy(10 rozdziałów):)

    OdpowiedzUsuń