wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 9

Ten rozdział dedykuję mojej wiernej czytelniczce - Monice Kaźmierskiej . Dziękuję !!!
Proszę proszę proszę proszę, jeśli czytasz = skomentuj :)
UWAGA ! Gdy napis jest zapisany na kolor niebieski - należy kliknąć a otworzy wam się zdjęcie owej rzeczy :D




    -Jak już mówiłam, to nic takiego. Musiała tylko zapoznać się i podpisać specjalny regulamin dla metamorfomagów... - nie zdążyłam dokończyć bo Bethy weszła mi w zdanie .
- Metamorfomag ?  Jak twoja koleżanka ma na imię . - zapytała z nie dowierzaniem.
- To Amanda nim jest. Teraz ma zakaz przemieniania się całkowicie w inną osobę. Może tylko zmienić drobne rzeczy takie jak włosy czy kolor oczu .
- To ta dziewczyna z Gryffindoru, tak ? - spytała ponownie.
- Tak to Gryfonka. - potwierdziłam jej słowa. Rozmawialiśmy jeszcze pół godziny zostawiając temat Amandy w spokoju. W końcu pożegnałyśmy się i poszłyśmy do sypialni. W dormitorium zastałam wszystkie trzy dziewczyny siedzące w piżamach na łóżkach, jadły właśnie magiczne fasolki. Wskoczyłam szybko w piżamę i położyłam się na srebrno-granatowej pościeli.
- Hej ! Ellie ! Łap ! - krzyczy nagle Posy i rzuca mi pudełeczko z fasolkami . Na szczęście złapałam je w ostatniej chwili.
-Dzięki Posy. - rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas po czym poszłyśmy spać. Śniło mi się, że latam na miotle jak zawodowiec łapię właśnie złoty znicz na mistrzostwach świata .
   Obudziłam się o 7.30, a zajęcia miałam na 9.00. Spakowałam wszystkie książki, ubrałam szkolny mundurek i zeszłam na dół. Dzisiaj był piątek, pierwszy tydzień już za mną - pomyślałam. W salonie było sporo uczniów. Zauważyłam kilka osób tłoczących się przy tablicy ogłoszeń , więc ja również tam podeszłam. Gdy już się przepchnęłam to zauważyłam ogłoszenie, które tak wszystkich zaciekawiło. Było tylko napisane, że trwają właśnie nabory do drużyny krukonów w Quidditchu. Niestety nie dla pierwszorocznych. Trochę się zawiodłam bo bardzo polubiłam latanie na miotle, więc postanowiłam uważnie się uczyć na lekcjach latania. Uznałam, że na pewno w przyszłym roku będę startować do drużyny. Poszłam przywitać się z Elizabeth i poszłyśmy razem na śniadanie. Zjadłam porcję płatków z mlekiem, tosta i wypiłam kubek kawy zbożowej. Po śniadaniu dołączyłam do Freda, Georga, Amandy i Lee i razem ruszyliśmy do lochów na lekcję eliksirów. Dzisiaj Fred miał oddać swoje wypracowanie. Denerwowałam się chociaż to nie ja je oddawałam, lecz pomagałam w jego przygotowaniu. Zeszliśmy już do lochów, tym bardziej byłam bardziej przygotowana i pod szatą miałam sweterek, dlatego nie było mi zimno. Weszliśmy do prawie pustej sali, za biurkiem siedział profesor Snape. Fred wyciągnął wypracowanie i ruszył w jego stronę. Zaczęłam się denerwować i nerwowo przygryzłam wargę cały czas obserwując Freda i Snape'a.Po chwili prof. wstał.
- Siadać na miejscach. - warknął, a wszyscy uczniowie usiedli posłusznie w ławkach. - Dzisiaj uwarzycie Eliksir Zapomnienia. Będziecie musieli zdać jego warzenie na koniec roku. Przepis jest na stronie 16. - otworzyłam książkę i przeczytałam cicho przepis :

  1. Dodać 2 krople wody z rzeki Lethe do kociołka.
  2. Podgrzewać przez 20 sekund.
  3. Dodać 2 gałązki waleriany.
  4. Pomieszać 3 razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
  5. Machnąć różdżką.
  6. Pozostawić do zaparzenia i wrócić po 45 - 60 minutach.
  7. Dodaj 2 porcje składniku standardowego do moździerza.
  8. Dorzucić 4 jagody z jemioły.
  9. Rozgnieść składniki za pomocą tłuczka.
  10. Dodać 2 szczypty rozdrobnionych składników do kociołka.
  11. Pomieszać 5 razy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara.
  12. Machnąć różdżką.


- Jest to eliksir powodujący utratę pamięci. - oznajmił . - Będziecie pracować w parach. Martin będziesz pracować z Georgem Weasleyem, Jordan z Barnes, Fred Weasley z Johnson... Macie czas do końca lekcji. Zaczynajcie. - zakończył i usiadł za swoim biurkiem, zaczął sprawdzać wypracowanie.
-To jak zaczynamy co nie ? - wyrwał mnie z zamyśleń George. - Tak zaczynamy. - stanęliśmy przy stole . Po bokach byli Fred z Angeliną i Lee z Amandą.Wyciągnęłam potrzebne składniki, George wrzucił już dwie krople wody z rzeki Lethe.
-Ja będę podgrzewał a ty odliczał 20 sekund okej ? - zapytał .
- Okej. - odpowiedziałam, a on zaczął podgrzewać różdżką kociołek. 20,19,18,17,16 ... 3,2,1 - Koniec . - powiedziałam a mój partner przestał podgrzewać, wrzuciłam dwie gałązki waleriany i pomieszałam trzy razy zgodnie z wskazówkami zegara. George machnął różdżką i odstawiliśmy kociołek na 50 minut żeby się dobrze zaparzyło. W tym czasie poczytaliśmy trochę o skutkach tego eliksiru a potem chcieliśmy porozmawiać z Fredem, Angeliną, Lee i Amandą, ale Snape kazał czytać książkę a nie rozmawiać.

~50 minut później~
  
   Dodaliśmy dwie porcje standardowego składnika do moździerza i dorzuciliśmy cztery jagody z jemioły. Zaczęliśmy właśnie rozgniatać składniki w moździerzu gdy usłyszeliśmy straszny huk, po chwili byliśmy już cali w jakiejś fioletowej papce.
- Co do diabła tu wyprawiacie ?! - Wrzasnął Snape na Lee i Amandę, od których pochodziła dana mieszanka wybuchowa . - Przecież było napisane, że do dwóch porcji podstawowego składnika trzeba dodać cztery jagody z jemioły ! Nie sześć ! Odejmuję wam każdemu po piętnaście punktów. Posprzątać to i wracać do pracy. Eliksir macie nie zaliczony, będziecie musieli przyjść po lekcjach i uwarzyć go jeszcze raz. - uspokoił się dopiero w połowie swojego przemówienia. - A wy na co się tak patrzycie ?! Do roboty, albo wam tez odejmę punkty ! - zwrócił się  do nas na co szybko wróciliśmy do dalszego warzenia eliksiru. Snape popatrzył na nas surowym wzrokiem i machnął różdżką dzięki czemu nie było na nas już ani trochę papki. Wzięliśmy się do warzenia, dodaliśmy dwie szczypty składników z moździerza i pięć razy pomieszaliśmy w kierunku przeciwnym do ruchu zegara. Machnęłam różdżką, a w tym samym momencie Snape podszedł do nas chcąc sprawdzić naszą pracę.
- Spokojnie będzie dobrze. - szepnął mi do ucha George.
- Dobrze - odpowiedział zimno Snape i przeszedł do stolika Freda i Angeliny. Oni również mieli dobrze uwarzone. Uśmiechnęliśmy się do siebie a podchodząc do Amandy zrobiłam smutną minę.
- Będzie dobrze. Przyjdziecie po lekcjach, uwarzycie na spokojnie ten eliksir i wrócicie.
- Tak łatwo ci mówić. Ty byłaś w parze z Georg'em a on jest dobry z Eliksirów. - pożaliła się.
- Och nie przesadzaj - usłyszeliśmy głos Georg'a, który widocznie cały czas przysłuchiwał się naszej rozmowie.Gdy pan prof. już sprawdził całą klasę wrócił do biurka.
- Rozejść się - powiedział Snape. - Weasley ty zostań. - domyśliliśmy się, że chodzi o Freda i jego wypracowanie, dlatego wyszliśmy z sali i czekaliśmy zniecierpliwieni pod klasą. Lee powtarzał z Amandą przepis na Eliksir Zapomnienia. W końcu im się udało i bezbłędnie wyrecytowali całą formułkę, po chwili z klasy wyszedł Fred wyraźnie uszczęśliwiony.
- No i jak ci poszło ? Co ci powiedział ? - zasypywaliśmy go pytaniami.
- Nie uwierzycie ! Dostałem piątkę ! Dziękuję wam ! - wykrzyknął uradowany.
- No gratuluję braciszku ! - powiedział Fred klepiąc brata po ramieniu.
- Co to za hałasy ? - usłyszeliśmy nagle głos dobiegający z drzwi klasy . - Biegiem na lekcje, bo jak się spóźnicie to odejmę punkty i wtedy nawet ta ocena z wypracowania Weasley'a was nie pocieszy ! - warknął Snape, a my czym prędzej wybiegliśmy z lochów kierując się do klasy Transmutacji. Dzisiaj mieliśmy niby proste ćwiczenie - mieliśmy zamienić igłę w zapałkę . Niestety większości uczniom to nie wychodziło. Mi zamiast całkowicie w zapałkę, zamieniła się tylko główka igły. Byłam tym trochę poirytowana, dlatego gdy wreszcie mi się to udało (z małą pomocą pani profesor) byłam bardzo szczęśliwa i myślałam już, że reszta dnia też taka będzie, niestety myliłam się. Przeszłam razem z bliźniakami, Lee i Amandą na obiad do wielkiej sali. Usiadłam obok Elizabeth, która zawzięcie rozmawiała z Terrym. Gdy tylko mnie zauważyła to odwróciła się i przywitała, pytając jak mi minęły pierwsze lekcje.  Na stole pojawiły się właśnie pierwsze przysmaki dlatego czym prędzej nałożyłam sobie trochę ziemniaków, które polałam ciemnym sosem. Po obiedzie ruszyłam do wieży pani Trelawney, niestety tak się złożyło, że dzisiejszą lekcję mam nie z Gryfonami lecz z Puchonami. Nie było tak źle nie biorąc pod uwagę tych idiotycznych przepowiedzi pani prof., które nie były do spełnienia. Na przykład pewnemu chłopakowi z Hufflepuffu "przepowiedziała", że w przerwie świątecznej aurorzy wpadną do jego mieszkania w Wigilię i zabiorą jego ropuchę,która jest jak twierdzi animagiem, nie zapisanym w rejestrze i ukrywającym się przez kilkadziesiąt lat. W jej ustach brzmiało to tak niedowierzalnie, że nie wiem jakim cudem, ale połowa klasy (Puchoni) zatrzęsła się ze strachu na myśl, że ta sama ropucha jest właśnie w ich salonie głównym. Po skończonej lekcji wróżbiarstwa nadszedł czas na mój ulubiony przedmiot, czyli Obronę przed Czarną Magią. Dzisiaj siedziałam w ławce z Amandą. Mówiliśmy o Dementorach... To straszne stworzenia wysysające duszę, mają nawet do 3 metrów wysokości i noszą czarne poszarpane płaszcze. Te potwory nie mają nóg dlatego unoszą się w powietrzu i rozmnażają się poprzez proces podobny do pączkowania lub podziału - są bezpłciowi. Można je usłyszeć, ponieważ mają głośny świszczący oddech są jednak niewidzialni dla  mugoli i charłaków...
    Ta lekcja wydawała mi się straszna, dlatego ucieszyłam się na myśl, że została tylko jedna godzina do końca zajęć, później tylko około północy mamy astronomię. Mają ją Ślizgoni, Puchoni, Gryfoni i Krukoni razem na najwyższej wieży w Hogwarcie. Jeszcze nie wiedziałam gdzie jest ta wieża dlatego po zajęciach poszłam do biblioteki szukając książki o założeniu Hogwartu. Pomogli mi w tym bliźniacy, ponieważ Amanda i Lee poszli do Snape'a warzyć eliksir zapomnienia. Położenie tej ciężkiej księgi na stole zajęło nam dobre pięć minut. W końcu odnaleźliśmy rozdział o wieży astronomicznej i wieczorem byliśmy już przygotowani z naszymi teleskopami i książkami do lekcji. Prefekci odprowadzili nas na umówione miejsce z nauczycielem i dalej już w towarzystwie Alice, Posy i Cho weszłam na najwyższą wieżę w zamku. Noc była cudowna ! Niebo było usiane gwiazdami. Na prośbę nauczyciela rozłożyliśmy swoje teleskopy. Wieża była tak ogromna, że pomieściła wszystkich uczniów i jeszcze było miejsce. Odnalazłam wzrokiem Amandę, Lee,(okazało się, że za drugim razem zdali eliksir bez problemów)Freda i Georga po czym pomachałam do nich ręką zapraszając ich na zajęte obok mnie miejsca.
- Cisza ! - krzyknął nauczyciel. - Zadanie jakie otrzymacie będzie bardzo łatwe. Otóż musicie poszukać na niebie jak najwięcej konstelacji. Trzeba je rozpoznać i zapisać na pergaminie. Osoba, która znajdzie ich najwięcej dostanie ode mnie nagrodę!  - wśród uczniów rozległ się gwar i poruszenie. - Spokój ! - uspokoił nas nauczyciel. - Są jakieś pytania ? Nie? To do roboty, macie półtora godziny. Powodzenia. - Otworzyłam książkę na dziale konstelacji gwiezdnych i od razu wzięłam się do roboty. Zastanawiałam się co może być nagrodą ], zresztą nie tylko ja bo Fred i George cały czas o tym dyskutowali.
- Może to będzie jakieś samopiszące pióro na sprawdziany...
- ... albo magiczne fasolki...
- Chłopaki, nauczyciel na pewno nie da wam czegoś dzięki czemu moglibyście ściągać na sprawdzianie, wątpię też żeby to były fasolki. - rozwiałam ich rozmyślania na co udali oburzenie i jak gdybym nic nie powiedziała, wrócili do wymyślania innych nieprawdopodobnych rzeczy. Dałam sobie spokój i przewróciłam oczami na co bliźniacy się zaśmiali.
- Ha ha . Spokojnie, po prostu uwielbiamy jak się gniewasz. Wychodzi ci to bardzo uroczo. - zaśmiali się klepiąc mnie po ramieniu.
- Panowie Weasley i pani Martin, to nie czas na jakieś młodzieńcze zaloty. Proszę się tym zając na innej lekcji byle nie na mojej. Jeszcze raz coś takiego a odejmę wam punkty. - za naszymi plecami stał pan profesor, uczniowie dookoła zaczęli się śmiać na co ja spłonęłam rumieńcem i odwróciłam głowę. - Wracać do pracy ! - krzyknął nauczyciel gdy śmiechy nie ucichły.
  Po upływie  niespełna godziny nauczyciel ogłosił koniec czasu na szukanie konstelacji. Pozbierał pergaminy z odszukanymi konstelacjami, czułam zdenerwowanie tym bardziej, że arkusz Amandy był cały zapisany.   Po dziesięciu minutach przeglądania kartek, nauczyciel stanął przed nami, kilku uczniów zaczęło delikatnie trząść się z niecierpliwości.
- Skończyłem sprawdzać wasze arkusze. Wielu z was zastanawiało się co będzie nagrodą... - nauczyciel wyciągnął srebrny pergamin, rozwinął go a my ujrzeliśmy białe punkciki rozsiane na granatowym tle. - Wielu z was nie ma pojęcia co to jest, więc już wam wyjaśniam. To jest mapa podróżna, po stuknięciu różdżką i wypowiedzeniu odpowiedniego zaklęcia ukazują się na niej cała droga do celu,  do którego chcemy się dostać - wielu uczniów wstrzymało oddech. Pomyślałam, że fajnie by było mieć taką mapę, ale wiedziałam, że mogę jej nie wygrać.- A teraz czas na werdykt.- oznajmił po chwili pan profesor, dzięki czemu zapadła grobowa cisza, tylko gdzieś na niebie słychać było pohukiwanie sów. -Mapę podróżną wygrał lub wygrała ...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale byłam u babci i nie miałam pod ręką żadnego komputera. Zbieram dedykacje na rozdział :D Jest już 9 rozdział !! Następny mam już prawie gotowy, dlatego myślę, że pojawi się już w tym tygodniu. Iiiiiiiiiii ... mam do was pytanie : znacie jakieś szabloniarnie potterowskie ?? Jeśli tak to podacie ?? Bardzo mi na tym zależy... ;)

1 komentarz: