Obudziły mnie promienie słońca, które wkradły się do mojego pokoju przez okno. Wstałam i poszłam do łazienki się umyć, zaplotłam włosy w warkocz. Było lato, więc ubrałam krótkie szorty i luźną koszulkę z napisem "Magic". Zeszłam na dół do kuchni gdzie przy stole siedział już tata czytający proroka codziennego, palcem drugiej ręki zataczał nad blatem małe kółka dzięki czemu łyżeczka sama mieszała herbatę .
-Cześć tato, cześć mamo - przywitałam się z rodzicami.
- Witaj kochanie - odpowiedziała mama .
- Co dzisiaj na śniadanie ? - spytałam .
- Naleśniki z owocami - uśmiechnęła się mama - Michael może przywitasz się z Ellie ? - zwróciła uwagę .
-Dzień dobry . Przepraszam zaczytałem się . - powiedział wychylając głowę zza gazety. Usiadłam przy stole.
-Piszą chociaż coś ciekawego ? - spytała mama.
-Jest artykuł o naborze graczy do narodowej drużyny Irlandczyków w Quidditchu. - odparł tata .
Już miałam nalać sobie mleka i nasypać płatków do miski gdy do domu przez otwarte okno wleciała sowa mojego taty - Puchacz . W dziobie trzymała żółtą kopertę, którą zrzuciła mi na szczęście na pusty jeszcze talerz.
- Mamo ! Tato ! To z Hogwartu !- krzyknęłam uszczęśliwiona. Tuląc kopertę do siebie. Czekałam na nią przez całe te wakacje.
- Gratuluję córciu . - powiedział tata nie ukrywając uśmiechu.
- No to się nareszcie doczekałaś - dodała mama. - Otwieraj szybko jestem strasznie ciekawa .
Rozerwałam kopertę i wyjęłam kartkę po czym zaczęłam czytać :
HOGWART
SZKOŁA
MAGII I CZARODZIEJSTWA
Szanowna pani Ellie Martin
Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września . Oczekujemy pani sowy nie później niż 20 sierpnia. Z wyrazami szacunku :
SZKOŁA
MAGII I CZARODZIEJSTWA
Szanowna pani Ellie Martin
Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września . Oczekujemy pani sowy nie później niż 20 sierpnia. Z wyrazami szacunku :
Minerwa McGonagall
zastępca dyrektora
Na następnej kartce był napisany spis podręczników i rzeczy potrzebnych do szkoły :
UMUNDUROWANIE
Studenci pierwszego roku muszą mieć :
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo z podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zminowy (czarny, zapinki srebrne)
UWAGA : wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem
PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł :
Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirandy Goshawk
Dzieje magii Bathildy Bagshot
Teoria magii Adalberta Wafflinga
Wprowadzenie do trandmutacji (dla początkujących) Emerika Switcha
Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
Fantastyczne zwierzęta i jak je znależć Newta Scamandera
Ciemne moce : Poradnik Samoobrony Quentina Trimble'a
POSOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą mieć także jedną sową ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę
PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ
zastępca dyrektora
Na następnej kartce był napisany spis podręczników i rzeczy potrzebnych do szkoły :
UMUNDUROWANIE
Studenci pierwszego roku muszą mieć :
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo z podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zminowy (czarny, zapinki srebrne)
UWAGA : wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem
PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł :
Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirandy Goshawk
Dzieje magii Bathildy Bagshot
Teoria magii Adalberta Wafflinga
Wprowadzenie do trandmutacji (dla początkujących) Emerika Switcha
Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
Fantastyczne zwierzęta i jak je znależć Newta Scamandera
Ciemne moce : Poradnik Samoobrony Quentina Trimble'a
POSOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą mieć także jedną sową ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę
PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ
- No to będzie trzeba wybrać się na Pokątną. - oznajmił tata wracając do gazety.
Dwa dni później miałam już prawie wszystko załatwione oprócz zakupionych książek . Tata wysłał już sowę z odpowiedzią a za tydzień mieliśmy udać się na ulicę Pokątną . Za tydzień mieliśmy iść z mamą na dalszą część zakupów.
Dzisiaj miałam iść z mama na zakupy. Obudziłam się wcześnie rano i już o 8.00 byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół i zjadłam szybko śniadanie .
-Mamo kiedy idziemy ?
-Już za chwilkę. Wezmę tylko torebkę i możemy ruszać . - odpowiedziała moja mama Julie. Tata wyszedł do pracy, więc poszłyśmy zamknąć drzwi na klucz po czym skierowałyśmy się do salonu gdzie stał duży kominek. Podeszłam do niego i nabrałam trochę proszku z brązowej miseczki wiszącej nad kominkiem. Weszłam do niego schylając głowę .
- Na Pokątną ! - powiedziałam jednocześnie wypuszczając proszek z dłoni . Zauważyłam, że mam na sobie zielone płomienie a po chwili obraz się rozmazał i poczułam jak kręcę się wokół własnej osi. Nagle stanęłam i zorientowałam się, że jestem w okrągłym pomieszczeniu gdzie dookoła były kominki, z których co chwilę wychodziła jakaś osoba. Stanęłam obok fontanny znajdującej się po środku pomieszczenia . Chwilę później z tego samego kominka co ja wyszła moja mama. Przeszłyśmy przez drzwi a moim oczom ukazała się szeroka zatłoczona ulica, wzdłuż której były różnego rodzaju sklepy.
W księgarni był straszny tłok. Wybierałam właśnie książkę do Historii Magii, gdy podeszła do mnie pewna dziewczyna o jasnej cerze, zielonych oczach i burzy rudych włosów na głowie .
- Cześć. Jestem Elizabeth Cortez . To twój pierwszy rok w Hogwarcie ? - zapytała mnie swoim melodyjnym głosem .
- Hej , ja jestem Ellie. Miło mi . - uścisnęłyśmy sobie dłonie. - Tak to pierwszy rok a twój ?
- Ja chodzę do drugiej - posłała m serdeczny uśmiech . - Mów na mnie Bethy .
- Elizabeth ! - doszedł nas głos jakiegoś mężczyzny .
- Przepraszam muszę już iść. Do zobaczenia pierwszego września . - pożegnała się ze mną Bethy.
- Do zobaczenia . - odpowiedziałam .
Poszukałam mamy, która właśnie szukała książki do eliksirów.
- I jak, znalazłaś ? - zapytałam, wrzucając podręcznik od Historii Magii do torby, w której miałyśmy zakupy.
- Hmmm... - mruknęła przejeżdżając palcem po jednej z książek i czytając co jest napisane na grzbiecie. - Tak to chyba ta. - oznajmiła w końcu wyciągając podręcznik. To była ostatnia książka do znalezienia, więc skierowałyśmy się do lady. Mama zapłaciła za podręczniki i wyszłyśmy na tłoczną ulicę Pokątną.
- No to gdzie dalej ? - spytałam.
- Może sklep Madame Malkin ?
- To ten sklep z szatami tak ?
- Owszem, tędy - powiedziała skręcając i wchodząc do pomieszczenia, które już po pierwszym zerknięciu wiadomo, że to sklep z szatami. Przywitała nas przysadzista i uśmiechnięta czarownica, miała na sobie pomarańczowo-żółte ubranie, dlatego bardzo rzucała się w oczy. Gdy wreszcie zdjęto ze mnie miary, wybrano odpowiednie szaty i magicznie podpisano je moim imieniem i nazwiskiem, wyszłyśmy ze sklepu.
- Gdzie teraz chcesz iść Ellie ? - zapytała mnie mama, a ja bez wahania odpowiedziałam
- Do pana Ollivandera, po różdżkę. - mama tylko uśmiechnęła się szeroko i poprowadziła mnie wzdłuż ulicy.
Sklep z różdżkami był stary, a szyld wyblaknięty i nie wyraźny. Weszłam za mamą do środka, większość powierzchni była zajęta przez półki z różdżkami, starszy pan zza biurka wstał i podszedł do nas wolnym krokiem.
- Dzień Dobry - powiedziałyśmy równo z mamą. Pan Ollivander zmierzył nas wzrokiem i chwilę pomyślał.
- Witam, szanowne panie Martin. Zapewne młoda dama szuka różdżki.
- O tak, niedługo idzie do szkoły i potrzebuje nowej. - odpowiedziała za mnie mama.
- Zatem zobaczymy co da się zrobić. - wyciągnął z kieszeni małe zawiniątko. Gestem ręki wskazał miejsce gdzie mam stanąć. Zawiniątko okazało się miarą, która zmierzyła mnie od palców u nogi po czubek nosa. Pan Ollivander pomyślał chwilę po czym odwrócił się i zniknął pomiędzy półkami z różdżkami. Po jakiejś minucie wrócił niosąc pudełeczko, wyciągnął z niej różdżkę i obracając w ręce powiedział :
- Szpon Hipogryfa, 9 i pół cala, sztywna, głóg. Idealna do zaklęć. - gdy wzięłam ją do ręki, poczułam ciepły dreszcz przechodzący przez moje ciało.
- Łooo - jęknęłam z zachwytu, na co mama skarciła mnie wzrokiem.
Wróciliśmy do domu późnym popołudniem. Byłam zmęczona, więc poszłam poczytać książkę pt. "Gwiazd naszych wina". Gdy skończyłam, zjadłam kolację i poszłam spać.
-Już za chwilkę. Wezmę tylko torebkę i możemy ruszać . - odpowiedziała moja mama Julie. Tata wyszedł do pracy, więc poszłyśmy zamknąć drzwi na klucz po czym skierowałyśmy się do salonu gdzie stał duży kominek. Podeszłam do niego i nabrałam trochę proszku z brązowej miseczki wiszącej nad kominkiem. Weszłam do niego schylając głowę .
- Na Pokątną ! - powiedziałam jednocześnie wypuszczając proszek z dłoni . Zauważyłam, że mam na sobie zielone płomienie a po chwili obraz się rozmazał i poczułam jak kręcę się wokół własnej osi. Nagle stanęłam i zorientowałam się, że jestem w okrągłym pomieszczeniu gdzie dookoła były kominki, z których co chwilę wychodziła jakaś osoba. Stanęłam obok fontanny znajdującej się po środku pomieszczenia . Chwilę później z tego samego kominka co ja wyszła moja mama. Przeszłyśmy przez drzwi a moim oczom ukazała się szeroka zatłoczona ulica, wzdłuż której były różnego rodzaju sklepy.
W księgarni był straszny tłok. Wybierałam właśnie książkę do Historii Magii, gdy podeszła do mnie pewna dziewczyna o jasnej cerze, zielonych oczach i burzy rudych włosów na głowie .
- Cześć. Jestem Elizabeth Cortez . To twój pierwszy rok w Hogwarcie ? - zapytała mnie swoim melodyjnym głosem .
- Hej , ja jestem Ellie. Miło mi . - uścisnęłyśmy sobie dłonie. - Tak to pierwszy rok a twój ?
- Ja chodzę do drugiej - posłała m serdeczny uśmiech . - Mów na mnie Bethy .
- Elizabeth ! - doszedł nas głos jakiegoś mężczyzny .
- Przepraszam muszę już iść. Do zobaczenia pierwszego września . - pożegnała się ze mną Bethy.
- Do zobaczenia . - odpowiedziałam .
Poszukałam mamy, która właśnie szukała książki do eliksirów.
- I jak, znalazłaś ? - zapytałam, wrzucając podręcznik od Historii Magii do torby, w której miałyśmy zakupy.
- Hmmm... - mruknęła przejeżdżając palcem po jednej z książek i czytając co jest napisane na grzbiecie. - Tak to chyba ta. - oznajmiła w końcu wyciągając podręcznik. To była ostatnia książka do znalezienia, więc skierowałyśmy się do lady. Mama zapłaciła za podręczniki i wyszłyśmy na tłoczną ulicę Pokątną.
- No to gdzie dalej ? - spytałam.
- Może sklep Madame Malkin ?
- To ten sklep z szatami tak ?
- Owszem, tędy - powiedziała skręcając i wchodząc do pomieszczenia, które już po pierwszym zerknięciu wiadomo, że to sklep z szatami. Przywitała nas przysadzista i uśmiechnięta czarownica, miała na sobie pomarańczowo-żółte ubranie, dlatego bardzo rzucała się w oczy. Gdy wreszcie zdjęto ze mnie miary, wybrano odpowiednie szaty i magicznie podpisano je moim imieniem i nazwiskiem, wyszłyśmy ze sklepu.
- Gdzie teraz chcesz iść Ellie ? - zapytała mnie mama, a ja bez wahania odpowiedziałam
- Do pana Ollivandera, po różdżkę. - mama tylko uśmiechnęła się szeroko i poprowadziła mnie wzdłuż ulicy.
Sklep z różdżkami był stary, a szyld wyblaknięty i nie wyraźny. Weszłam za mamą do środka, większość powierzchni była zajęta przez półki z różdżkami, starszy pan zza biurka wstał i podszedł do nas wolnym krokiem.
- Dzień Dobry - powiedziałyśmy równo z mamą. Pan Ollivander zmierzył nas wzrokiem i chwilę pomyślał.
- Witam, szanowne panie Martin. Zapewne młoda dama szuka różdżki.
- O tak, niedługo idzie do szkoły i potrzebuje nowej. - odpowiedziała za mnie mama.
- Zatem zobaczymy co da się zrobić. - wyciągnął z kieszeni małe zawiniątko. Gestem ręki wskazał miejsce gdzie mam stanąć. Zawiniątko okazało się miarą, która zmierzyła mnie od palców u nogi po czubek nosa. Pan Ollivander pomyślał chwilę po czym odwrócił się i zniknął pomiędzy półkami z różdżkami. Po jakiejś minucie wrócił niosąc pudełeczko, wyciągnął z niej różdżkę i obracając w ręce powiedział :
- Szpon Hipogryfa, 9 i pół cala, sztywna, głóg. Idealna do zaklęć. - gdy wzięłam ją do ręki, poczułam ciepły dreszcz przechodzący przez moje ciało.
- Łooo - jęknęłam z zachwytu, na co mama skarciła mnie wzrokiem.
Wróciliśmy do domu późnym popołudniem. Byłam zmęczona, więc poszłam poczytać książkę pt. "Gwiazd naszych wina". Gdy skończyłam, zjadłam kolację i poszłam spać.
________________________________________________________
Pierwszy rozdział :D Proszę bardzo o opinię i komentarze ;) Mam do was pytanie ; umie ktoś robić zdjęcia nagłówkowe do takiego bloga ? Ja nie mam pojęcia gdzie można by takie wykonać :/ bardzo proszę o pomoc . Drugi rozdział już jutro :D
jest super! lepiej niż sobie wyobrażałam:) powodzenia
OdpowiedzUsuń