poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 4

Zaśmiałam się gdy nagle uświadomiłam sobie, że większość pierwszorocznych poszła już na lekcję .
- Beth, która jest godzina ?!
- Jest już 8.58 a co ? - nie zdążyłam jej odpowiedzieć bo zarzuciłam torbę na ramię i pobiegłam w stronę schodów . Dosłownie wpadłam do klasy Historii Magii . Na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Usiadłam w ostatniej ławce. Przede mną siedziała Angelina.
-Pssst Angelino. Sprawdzał już  obecność ? - zapytałam lekko zdenerwowana .
- Masz szcęście . Jeszcze nie .
-Uffff - odetchnęłam z ulgą gdy właśnie z gabinetu wyszedł nasz nauczyciel. Podszedł do biurka po
czym przedstawił się i opowiedział po krótce o czym będziemy się uczyć na Historii Magii . Pierwsza lekcja minęła bardzo szybko i nim się obejrzałam nastała pora obiadu . Gdy wychodziłam z sali do Obrony przed Czarną Magią podszedł do mnie Fred .
-Przepraszam cię za zachowanie Jordana on juz taki jest... Lubi komentować- zaczął się tłumaczyć .
-Fred przestań. Nic się nie stało . - przerwałam mu. - Chodźmy już na obiad, bo nic do nas nie zostanie. - powiedziałam po czym ruszyliśmy ku wielkiej sali. W połowie drogi dołączyła do nas Amanda z Georgem . W drzwiach życzyłam moim znajomym smacznego po czym ruszyłam do stołu Krukonów gdzie czekała już na mnie Bethy.
- Hej . I jak tam ? Spóźniłaś się rano  czy nie ? - zapytała z troską w głosie .
- Miałam tyle szczęścia, że zdążyłam zanim jeszcze nauczyciel wyszedł z gabinetu .
-Co masz następne ? - spytała mnie po 5 minutach Elizabeth.
- hmmmm.... Zaraz zobaczę - sięgnęłam do torby plan lekcji po czym odczytałam :
- Eliksiry z prof. Severusem Snape'm.
- uuuuu na tą lekcję nie masz prawa nigdy w życiu się spóźnić . - oznajmiła mi ze znaczącym wzrokiem.
- Mam się bać ? - zapytałam z lekką ironią w głosie, na co Bethy zaczęła lekko chrząkać zerkając w górę. Nie wiedziałam o co jej chodzi do czasu gdy usłyszałam nieznajomy głos.
-Na pani miejscu pani Martin to już teraz szukałbym sali lekcyjnej jeślibym był na pierwszym roku . - odwróciłam powoli głowę ze strachu . Zobaczyłam za sobą nie kogo innego jak prof. Snape'a .
-Dzień dobry panie profesorze . - powiedziałam nieśmiało spuszczając głowę w dół.
- Hmmm... No tak Dzień dobry . - powiedział po czym oddalił się w kierunku stołu nauczycielskiego.
- Beth już po mnie . - zrobiłam smutną minę.
- Nie było tak źle . Teraz tylko musisz być najlepsza w klasie z Eliksirów a wszystko będzie ok . - oznajmiła z dyskretnym uśmieszkiem na ustach.
- No tak ... Łatwo mówić - powiedziałam nakładając sobie porcję purre z ziemniaków. W trakcie obiadu Beth wytłumaczyła mi jak dojść do sali do Eliksirów .
- Lochy ? Brrrr to trochę dziwne miejsce jak na salę lekcyjną . - powiedziałam po chwili to Elizabeth. - To dlatego, że prof. Snape jest opiekunem ślizgonów i tak samo jak oni , on też ma tam swoją kryjówkę - A więc o to chodzi . Odchodząc w stronę lochów spotkałam nie kogo innego jak Freda, Georga i Amandę .
-Dobrze, że chociaż lekcje mamy razem . - rzuciłam schodząc do lodowatego korytarza . - Jejku jak tu zimno - zadrżałam lekko.
-Witaj w lochach - powiedziała smutno Amanda . Skręciliśmy jeszcze w prawo i stanęliśmy pod małymi czarnymi drzwiami.
- To tutaj. - powiedzieli chłopcy otwierając nam drzwi od klasy .- panie przodem ! - powiedzieli równocześnie na co razem z Amandą zachichotałyśmy pod nosem. W klasie siedziała już większość uczniów. Gdy już wybiła odpowiednia godzina, zza drzwi od gabinetu wyszedł ten sam tłustowłosy facet, którego spotkałam przy obiedzie. Wśród uczniów zapanowało poruszenie, każdy coś szeptał drugiemu na ucho.
- Cisza !  To nie jest żadne targowisko ! - warknął niespodziewanie nasz nauczyciel na co nastała głucha cisza .
- Ale się facet unosi, jakby go skrzat ugryzł - dał się słyszeć szept Freda na co lekko szturchnęłam go w ramię i pokręciłam przecząco głową. - Właśnie zarobił pan panie Weasley pierwszą swoją karę w Hogwarcie. Przyjdzie pan do mnie po lekcji i wymyślę jakieś zadanie specjalnie dla pana . - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. No ładnie się zaczyna, pomyślałam.
    Po lekcji Fred został w sali a ja z Amandą i Georgem postanowiliśmy za nim poczekać na zewnątrz . Była to ostatnia godzina lekcyjna więc nigdzie się już nie spieszyliśmy . Po jakiś 10 minutach wyszedł wreszcie Fred. Jego mina wyrażała złość, smutek i zmartwienie jednicześnie. Bez słowa ruszyliśmy na górę . Nie mogłam już wytrzymać z ciekawości i wreszcie zapytałam :
- No i jak  ? Aż tak źle ?
- Zadał mi 5-stronne wypracowanie na temat : najbardziej niebezpieczne eliksiry . Mam czas do końca tygodnia czyli tylko dwa dni .
- Spokojnie pomożemy ci - próbowała pocieszyć go Amanda .
- Jutro po zajęciach pójdziemy do biblioteki i coś wyszukamy. - powiedział George klepiąc brata po plecach . Doszliśmy już do ruchomych schodów gdzie nasze drogi się rozchodziły.
- To do jutra . - powiedziałam na pożegnanie po czym skierowałam się ku wieży Ravenclawu . Zapukałam trzy razy kołatką a po chwili usłyszałam zagdkę :
- Na czerwonej grani trzydzieści białych koni, kłapią, tupią , a czasem ze strachu dzwonią ...
- Hmmmm.... Co to może być- pomyślałam przygryzając dolną wargę. - Już wiem ! To są ... !

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest trochę krótki bo pisany na tel a jeszcze do tego jutro mam zawody i do późna miałam trening . Kiedyś wam to wynagrodzę :D a co do końcowej zagadki, to jak myślicie ? Co to jest ? ^^

1 komentarz: