wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 5

   -Już wiem ! To są zęby ! - oznajmiłam z satysfakcją w głosie. Drzwi po chwili same się otworzyly , weszłam do idealnie okrągłego pomieszczenia. Weszłam po schodach do dormitorium. Nikogo tu nie było. Podeszłam do biurka znajdującego się po lewej stronie mojego łóżka. Znalazłam na nim kilka piór i pełny kałamarz. Wyciągnęłam zeszyty i od razu zabrałam się do pisania wypracowania z Historii Magii na temat pierwszych założycieli Hogwartu. Niby pierwsza dzień w szkole a już wiedziałam że właśnie ten przedmiot będzie najnudniejszy ze wszystkich. W końcu prowadził je duch i jeszcze mówił takim sennym głosem ! Ciszę przerwało mi ciche chichotanie dochodzące zza drzwi pokoju. Po chwili ukazały się w nich trzy znajome mi twarze .
- Cześć dziewczyny - zwróciłam się w ich stronę.
- Hej Ellie ! - odpowiedziały równocześnie - Raz, dwa, trzy moje szczęście ! - wykrzyknęły znowu razem na co wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- Co tam porabiasz ? - spytała mnie Alice nadal nie mogąc opanować śmiechu .
- Odrabiam pracę domową z Historii Magii. - odpowiedziałam krzywiąc siey lekko.
- Nie rozumiem tego . Pierwszy dzień szkoły a już zadanie domowe ! - pożaliła się Cho siadając przy swoim biurku. Wyciągnęła swoją książkę i czyste kartki. Posy natomiast usiadła na łóżku i czesać swoje długie kasztanowe włosy. Pomyślałam sobie przez chwilę że tu nie pasuje, bo jako jedyna z pokoju miałam jasne włosy. Jednak po chwili rozwiałam moje rozmyślania skupiając się na wypracowaniu .
   - Uffff . Ja już swoje lekcje skończyłam . Idę się przejść powodzenia dziewczyny - uśmiechnęłam się z satysfakcją patrząc na uczące się koleżanki. Pochowałam wszystkie swoje rzeczy do torby, w drzwiach pomachałam jeszcze dziewczynom po czym zeszłam schodami do pokoju wspólnego krukonów. Ku mojemu szczęściu na kanapie siedziała Elizabeth w towarzystwie Terry'ego .Podeszłam do nich z serdecznym uśmiechem na ustach.
- Hej Beth ! Witaj Terry. - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
- To cześć Beth . Do jutra . - wstał nagle i skierował się do sypialni chłopców. Trochę zakłopotana zaczęłam.
- Przepraszam Beth . Chciałam tylko się przywitać...
- El przstań ! Nawet nie wiesz jak ci za to chcę podziękować . - zrobiłam zdziwioną minę. - Słuchałam sobie właśnie spokojnie muzyki przez nowo kupione słuchawki, które rano Melinda mi przyniosła. Kiedy on usiadł koło mnie, z grzeczności przywitałam się, ale zaraz tego pożałowałam bo zaraz zaczął się przechwalać o tym, że został prefektem. Później było jeszcze gorzej bo przeszedł do lekcji. Cały czas mówił tylko o przedmiotach i tematach. Chodźmy się gdzieś przejść bo zaraz się chyba tu zanudzę na śmierć - skończyła swój monolog po czym skierowała się w stronę drzwi. - Idziesz ?
- Ach tak . Przepraszam zamyśliłam się. - poszłyśmy do biblioteki, a potem na dziedziniec. Drogę do nich musiałam zapamiętać co nie było łatwe w takim wielkim zamku.
- Chodźmy na błonie . Pokażę ci boisko do quidditcha. - złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie w kierunku drzwi wyjściowych. Były otwarte więc wyszłyśmy na zewnątrz bez problemu .
- Na pewni możemy wychodzić o tej porze ? - zapytałam z nutą strachu w głosie .
- No jasne ! Mamy czas do kolacji . - oznajmiła wesoło i skierowała się w stronę boiska . Z daleka zauważyłam po trzy obręcze na obu końcach boiska. Dookoła były dość wysokie trybuny : osobno dla nauczycieli i uczniów.
- I to wystarczy ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak . Ale nie będę ci teraz opowiadać. Dowiesz się wszystkiego na lekcji latania . Spójrz, tam jest hata naszego gajowego- Hagrida. - wskazała palcem w stronę małego kamiennego domku stojącego na skraju lasu. Z komina leciał mały dym, obok hatki był ogród. Był on trochę inny niż te w świecie mugoli. Dynie były tam wielkości sporej beczki. Spojrzałam w niebo na chwajace się za horyzont słońce.
- Beth może już chodźmy, zaczyna się ściemniać.
- No dobrze idziemy. - powiedziała odwracając się w stronę zamku .
    Nie szłyśmy do pokoju wspólnego bo zaraz i tak musiałybyśmy zejść na kolację, więc od razu weszłyśmy do wielkiej sali. Nie było tam jeszcze nikogo, usiadłyśmy na naszych miejscach. Zostało jeszcze jakieś 10 minut do kolacji. Elizabeth wyciągnęła z kieszeni swoje słuchawki, podłączyła do jakiegoś dziwnego płaskiego pudełeczka z kilkoma przyciskami.
- Beth wiem co to są słuchawki, ale nie mam pojęcia czym jest to drugie ...
- A to. To jest mp3. Mieszczą się tam wszystkie piosenki jakie chcę. Później mogę je odtwarzać przez słuchawki. - wytłumaczyła mi. W tej chwili rozległo się głuche dudnienie gongu świadczącego o tym, że zaraz będzie kolacja. Do sali wkroczyły tłumy uczniów. Wśród nich dostrzegłam Amandę w towarzystwie Freda i Georga. Podeszłam do nich z szerokim uśmiechem na ustach.
- Hej. To o której idziemy jutro do biblioteki ? - zapytałam.
- cześć. Na pewno po szkole. Może spotkamy się o 16 na miejscu ? - zaproponował George .
- Mi pasuje. - odpowiedzieliśmy chórem na co zaczęliśmy się śmiać. - W takim razie smacznego. - rzekłam do moich znajomych widząc pojawiającą się kolację na stołach. Usiadłam koło Bethy i zaczęliśmy jeść. Po kolacji pożegnałam się z moimi znajomymi z Gryffindoru po czym udałam się do wieży Ravenclawu. Kołatka zadała nam pytanie :
- Pudełko bez zawiasów, ani klucza ani wieka a przecież złocisty skarb ukryty w środku czeka . - zaczęłyśmy z Bethy gorączkowo się zastanawiać nad odpowiedzią . Jak na razie nic nie przychodziło mi do głowy co było przybijające.
- Zaraz, zaraz chyba już wiem ! - krzyknęła Bethy .- jest to zamknięte czy wynika, ze można to otworzyć tylko rozbijając to .
- No tak przecież jadłyśmy je dzisiaj na śniadanie ! - przypomniałam sobie, ze to właśnie je rozbijałam łyżeczka. Co prawda były ugotowane ale przed są płynne.
- Odpowiedź brzmi ...

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czytasz = komentujesz ^^
Dajcie jakiś znak życia !! :D Następny rozdział w piątek bo w czwartek jadę na zawody powiatowe . ;D

2 komentarze:

  1. Super;-) tylko bardzo mało akcji. A pozatym to jest naprawdę super:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja, jest super <3

    OdpowiedzUsuń