niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 7

  - Witam was wszystkich na waszej pierwszej lekcji latania. Ja nazywam się prof. Hooch . Stańcie każdy przy jednej miotle - przywitała się z nami a my podeszliśmy do wybranych mioteł . - wyciągnijcie rękę nad miotłę i powiedzcie "Do mnie ! " .- tak jak kazała tak rozległo się po całym boisku okrzyki
- Do mnie ! - powiedziałam stanowczo zwracając się do mojej miotły. Ku mojemu zdziwieniu, zaczęła powoli się unosić aż wreszcie złapałam ją. Zauważyłam, że Fredzie i Georgowi też się udało za pierwszym razem . Amanda nie miała tyle szczęścia i jej miotła tylko kulała się obok niej. Dopiero gdy się trochę uspokoiła to jej się udało. Gdy wszyscy już trzymali swoje miotły w ręcach pani Hooch podała dalsze wskazówki.
- Teraz usiądźcie na niej i złapcie mocno za trzonek . Tym, którzy zrobią to dobrze dam 5 punktów dla domu.
    Punkty dostali : Fred, George, Amanda, Posy , ja, dwóch ślizgonów i jeden puchon. Następną lekcją było zielarstwo. Nie mieliśmy daleko więc szybko doszliśmy do szklarni. Nasza nauczycielka prof. Sprout była niską kobietą o okrągłych kształtach. Na pierwszej lekcji przedstawiła nam podstawowe rośliny lecznicze. Po zielarstwie udaliśmy się na obiad . Przez całą drogę rozmawialiśmy o wypracowaniu z eliksirów, a Fred odzyskał humor i dyskutował razem z nami. Przeszliśmy przez drzwi wejściowe i gdy właśnie mieliśmy skręcać do Wielkiej Sali, poczułam jak zderzam się nagle z kimś. W wyniku upadłam na podłogę i zauważyłam tylko postać o długich jasno brązowych włosach znikającą za wejściem na klatkę schodową. Zastanawiałam się kto to może być i czemu to zrobił. Wiedziałam tylko, że jest to dziewczyna. Nic więcej.
- Ellie wszystko w porządku ?  - wyrwał mnie z zamyśleń Fred. W jego głosie usłyszałam troskę .
- eee tak . Wszystko ok - bąknęłam próbując podnieść się lekko. Wstać pomógł mi George.
- Na pewno? Ellie ta dziewczyna dosyć mocno cię popchnęła. - spytała znów Amanda. - może chodźmy do pani Pomfrey?
- Nie, nie trzeba ... - powiedziałam. W tym samym czasie poczułam silny ból w tylnej części głowy. Zrobiłam skrzywioną minę.
- Ellie nie żartuj sobie. Musisz iść do pielęgniarki. - odparł Fred - zaprowadzę cię .
- My z Amandą powiemy na lekcji dlaczego was nie ma . - zaoferował się George.
- Dziękuję . - powiedziałam cicho.
- Nie ma sprawy . No idźcie już. Ja i tak nie wiem gdzie to jest. - rzuciła Amanda po czym ruszyła z Georgiem na obiad.
- Chodź. - powiedział Fred i złapał mnie za rękę na co zaczerwieniłam się trochę. Prowadził mnie tak przez jakieś 5 minut. Korytarze były puste więc doszliśmy bez problemu. Na miejscu pani pielęgniarka zapytała Freda co się stało, a on opowiedział jej wszystko .
- No kochanieńka . Co cię boli ? - zapytała czule pani Pomfrey.
- Głowa ... Z tyłu - wybąkałam.
- Poczekajcie tu na mnie zaraz przyniosę lekarstwo . - Wybiegła z sali, usiadłam na najbliższym łóżku. Fred nadal stał koło mnie, nie odstępywał mnie nawet na krok . Bardzo się cieszyłam, że mam takich przyjaciół. W tej chwili weszła pani Pomfrey z małą buteleczką w ręku, otworzyła ją i nalała jakiegoś różowego płynu do szklanki.
- Wypij to a poczujesz się lepiej. Jaką macie następną lekcję ? Wyśle do nauczyciela wiadomość, że się spóźnicie. - zapytała pielęgniarka.
- Mamy Historię Magii . - powiedział szybko Freddie .
- Dobrze . Wychodzę na chwilę, a jak wrócę, lekarstwo ma być wypite . zrozumiano ? - oznajmiła pani Pomfrey z uśmiechem . - a ty jej przypilnuj . - rzuciła do Freda odchodząc. Podniosłam szklankę do ust. Wzięłam pierwszy łyk, w smaku przypominał zwykły sok malinowy.
- Da się przełknąć ? - zapytał unosząc brwi Freddie.
- Jest bardzo smaczny. Jak sok malinowy . - uśmiechnęłam się i wypiłam resztę lekarstwa. Po chwili wróciła pani Pomfrey i odłożyła szklankę.
- No ładnie wypite. Powiadomiłam już waszego nauczyciela. Możecie wracać na lekcję. Głowa powinna już przestać boleć .- Rzeczywiście, ból po chwili zanikł .
- Dziękujemy bardzo za pomoc. - powiedział Fred .
- Dziękuję. - również podziękowałam. Ruszyliśmy w stronę klasy . Drogę przeszliśmy bez słowa . Freddie wziął moją torbę i teraz niósł dwie. Chociaż nic mi już nie było, on i tak zarzekał się, że ją poniesie. Minęliśmy jeszcze ostatni zakręt i weszliśmy do klasy. Wszystkie oczy były skierowane na nas .
- Dzień Dobry panie profesorze. Przepraszamy za spóźnienie. Byliśmy u pani Pomfrey. - powiedziałam po chwili.
- Dzień Dobry. Wiem o wszystkim . Proszę usiądźcie na swoich miejscach. Fred oddał mi moją torbę i usiedliśmy obok siebie. Wyciągnęłam książkę i wypracowanie . Wstałam razem z pergaminem i podeszłam do biurka. Fred zrobił to samo.
- Moje wypracowanie . - oznajmiłam kładąc na biurko kilka spiętych ze sobą kartek pergaminu.
- I moje. - dodał Fred czyniąc to samo.
- Ach . Dziękuję. Prawie bym zapomniał. Siadajcie już. - odpowiedział nauczyciel po czym powrócił do prowadzenia lekcji.
   Ledwo wyszliśmy z klasy i już byłam zasypana tysiącem pytań.
- Gdzie byłaś ? Wszystko w porządku ? Jak się czujesz ? - dochodziły mnie głosy zewsząd.
- Dajcie jej spokój . To nie jest żadne przesłuchanie ! - krzyknęła Amanda. Nie wiedziałam skąd u niej taka agresja . Uczniowie po chwili rozeszli się a my poszliśmy na lekcję Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.
- no no no . Nie wiedziałem, że  masz takiego powera Anda- powiedział śmiejąc się George.
- Na ogół jestem spokojna. Tylko jak ktoś mnie naprawdę wkurza to potrafię stracić panowanie - odpowiedziała z powagą.
- Anda ? - zapytałam ze zdziwieniem .
- Tak. To nasi kochani bliźniacy tak wymyślili. - Amanda uniosła teatralnie ręce. To nasza ostatnia lekcja. Później idziemy do biblioteki pisać karne wypracowanie z Eliksirów.
    OnMS* minęła nam szybko .
- Idę zanieść torbę . Widzimy się w bibliotece. Paaa - powiedziałam na pożegnanie i ruszyłam w stronę wieży Ravenlawu. Zastukałam a kołatka zadała pytanie :
- Było " coś i nic " . "Coś" wyszło oknem, a "nic" drzwiami. Co zostało ?
- To proste. Zostało ...

~~~~~~~~~~~~~
OnMS* - Opieka nad Magicznymi Stworzeniami.

Halllo ??? :D
Czyta ktoś wgl tego bloga ??? ;)
Znowu nikt nie pisze komów. A dają mi tyyyyle szczęścia :D
Następny rozdział raczej jutro, ale nic nie obiecuję ...

2 komentarze: